piątek, 21 marca 2014

Predestynacja druga.

Siedzisz przed dwójką lekarzy niczym królik doświadczalny. Spoglądają na ciebie wymieniając co rusz jakieś uwagi, które niestety nie docierają do ciebie wcale, lub też w okrojonych wersjach z których nie rozumiesz w zasadzie nic. Z każdym ich kolejnym spojrzeniem, denerwujesz się jeszcze bardziej. Po kilku minutach, które dla ciebie są wiecznością. Twój oddech przyśpiesza na tyle ,że w zasadzie ledwo kontaktujesz. Jesteś w swojej własnej opinii co najmniej w stanie przedzawałowym.
 -Proszę tutaj, przeprowadzimy pani jeszcze kilka dodatkowych badań potwierdzających, lub też wykluczających nasze przypuszczenia, dobrze?-pyta łagodnym głosem doktorka, a ty nie będąc w stanie wypowiedzieć ani słowa kiwasz tylko posłusznie głową i podążasz za nią. Wykonuje ci kilka mniej lub bardziej znanych badań. W zasadzie nie wiesz nawet ile czasu siedzisz już w gabinecie Zalewskiego. Dałabyś wiele by właśnie teraz, tuż obok ciebie siedział Piotrek. Przydałaby cię się jego siła spokoju w tym właśnie momencie. Jesteś pewna ,że wiedziałby jakby cię uspokoić i podtrzymać na duchu. A tak pewnie siedzi za drzwiami odchodząc od zmysłów. Już dawno się tak nie bałaś. Bałaś się ,że demony przeszłości powrócą i zniszczą twoje poukładane życie nieodwracalnie. Siedzisz zupełnie spanikowana oczekując jak skazaniec na wyrok.
 -Mam dwie wiadomości, dobrą i złą.-mówi z absolutną powaga wymalowaną na twarzy.
 -Poproszę tą złą.-mówisz ciężko oddychając
 -Potwierdziły się nasze przypuszczenia co do czynnika powodującego tak złe wyniki.-odpowiada, a ty ledwo powstrzymujesz się od wybuchnięcia głośnym płaczem. Tak bardzo chciałaś by Piotrek był obok. Właśnie w tej chwili pragnęłaś schronić się w jego bezpiecznych ramionach i przeczekać to wszystko.- A ta dobra?-pytasz łamiącym się głosem.
 -Pani Gabrielo, proszę się uspokoić.-na jego twarzy widać zarys uśmiechu- To nie jest na całe szczęście nawrót choroby.-mówi, a jego słowa niosą ci ogromną ulgę. Wypuszczasz głośno powietrze z ust, a na ciele czujesz wyraźną ulgę. Nie wiesz co masz powiedzieć. Nie wiesz co masz ze sobą zrobić. Jednak po chwili ulga ta przechodzi w kolejną fazę strachu. Czego mogła tyczyć się zła wiadomość?
 -Więc co ze złą wiadomością?-wyduszasz z siebie
 -A o tym już doktor Biernacka.-rzuca lekarz po czym przekazuje połowę papierów swojej koleżance
 -Więc ta zła informacja sama w sobie nie jest zła, jak to się mówi, punkt siedzenia zależy od miejsca siedzenia.-zaczyna- Proszę się nie bać, bo przyczyną pani nieco gorszego samopoczucia i słabszych wyników nie jest nic poważnego.
 -Proszę powiedzieć wprost co ze mną jest bo naprawdę dłużej nie wytrzymam.-przerywasz jej zniecierpliwiona.
 -Gratuluję pani i z pewnością siedzącemu za drzwiami i wielce zaniepokojonemu mężowi.-uśmiecha się- To już prawie trzeci miesiąc.
 -Słucham?!-pytasz zupełnie zszokowana
 -Jest pani w ciąży.-odpowiada kobieta ze stoickim spokojem.
Siedzisz przez dłuższą chwilę zupełnie zszokowana jej słowami. Zastanawiałaś się jakim cudem mogłaś nie zauważyć ,że coś z tobą nie tak? Jak mogłaś nie mieć żadnych objawów? W życiu byś się tego nie domyśliła. Za nic na świecie na myśl nie przyszłoby ci ,że pod sercem możesz nosić nowe życie. Owszem, planowaliście mieć dzieci, ale z pewnością nie teraz, nie w tej chwili. A ta wiadomość z pewnością pokrzyżowała wasze, a zwłaszcza twoje plany. Nie mogłaś tego jednak cofnąć. W obecnej chwili mogłaś się tylko cieszyć tym ,że stał się ten cud, którego oczekiwałaś. Demony nie wróciły. Przynajmniej nie teraz. Teraz mogłaś cieszyć z tego małego szczęścia jak na was spadło. W zasadzie nie pamiętasz co się działo potem. Dostałaś dwie strony zaleceń, a także nie mniej różnego rodzaju witamin i innych specyfików. Z racji piekła jakie przeszłaś dobre kilkanaście lat temu, musiałaś stawiać się na kontrolę średnio co dwa, trzy tygodnie. Nie przejmowałaś się jednak tym. Bardziej skupiałaś się na tym, w jaki sposób wyjaśnisz swojemu z pewnością zamartwiającemu się o ciebie mężowi, siedzącemu na korytarzu dlaczego tak długo byłaś w gabinecie i jak przekażesz mu radosną nowinę. W chwili gdy opuszczasz gabinet i widzisz jego zmartwioną minę pełną troski ledwo powstrzymujesz napływające do oczu łzy. Niemal natychmiast lądujesz w jego ramionach. Nie zadaje ci masy zbędnych pytań bo wie ,że na chwilę obecną nie jesteś w stanie odpowiedzieć na żadne z nich. Dopiero po dłuższej chwili wyprowadza cię na zewnątrz i podaje wodę. Niemal natychmiast wypijasz ją duszkiem po czym bierzesz głęboki oddech.
 -Mam się bać?-pyta cicho przerywając głuchą ciszę
 -Zależy.-wyduszasz z siebie
 -Od czego?-ciągnie
 -Od tego czy uznasz to za dobrą wiadomość czy złą.
 -Jestem gotowy na najgorsze. Mów.-odpowiada spoglądając na ciebie
 -Miałam słabe wyniki, musiał je skonsultować i do tego zrobić parę badań.-rzucasz- Mogłam dostać albo dobrą albo złą wiadomość. Dostałam tą gorszą bo badania potwierdziły ich przypuszczenia. Choć w zasadzie to jest teoretycznie gorsza wiadomość.
 -Błagam cie powiedz bo zaczynam się naprawdę bać.-przerywa ci zniecierpliwiony
 -Jestem w ciąży.
 -Co?!-patrzy na ciebie będąc w zupełnym szoku
 -Będziesz ojcem.-odpowiadasz przestając panować nad emocjami, a już po chwili czujesz spływającą po policzku pojedynczą łzę. Nie mija w zasadzie sekunda, a płyną ciurkiem po twoich policzkach.
 -Gabi proszę cię, nie płacz.-mówi ciepło- Popatrz na mnie.
 -No co?-chlipiesz
 -Choć może nie spodziewałem się ,że to tak szybko nastanie to naprawdę się cieszę.
 -Powiedziałabym ,że wyglądasz inaczej.
 -Po prostu zupełnie mnie zaskoczyłaś.-mówi ciepło patrząc ci prosto w oczy- Kocham cię najbardziej na świecie i wiem ,że będziesz doskonałą matką.
 -A co jeśli sobie nie poradzę?-pociągasz nosem
 -Hej.-unosi twój podbródek tak byś na niego spojrzała- Mamy siebie, metodą prób i błędów damy radę. Z resztą, jeśli ty sobie nie poradzisz to niby kto, ja?-unosi delikatnie kąciki ust ku górze. Patrzy na ciebie wzrokiem pełnym miłości i ciepła. Nie potrafisz się nie uśmiechnąć. Nie potrafisz nie wpaść w jego jakże bezpieczne ramiona.
Ze stanu absolutnego przerażenia i paniki, dzięki swojej osobistej oazie spokoju przechodzisz w stan radości i niesamowitego szczęścia. Z pewnością przyczyniły się też do tego powoli dające o sobie znać hormony. I choć wiadomość o twojej ciąży wywołała w rodzinie nie małe poruszenie to wszyscy dookoła byli wręcz rozanieleni i nie mogli doczekać się rozwiązania do którego był jeszcze spory kawał czasu. Jak też się spodziewałaś, gdy tylko twój kochany mąż opuszczał dom i udawał się na zgrupowanie kadry, pomijając fakt ,że wydzwaniał do ciebie niezliczoną ilość razy w ciągu jednej doby, to niemalże cała najbliższa rodzina i znajomi pilnowali cię jak oka w głowie.
 -Jak tam się czujesz skarbie?-pyta twoja matka gdy tylko przechodzicie do salonu
 -Bywało lepiej.-rzucasz, leczy gdy po chwili widzisz przerażoną minę matki dodajesz- Mamo spokojnie, po prostu muszę troszkę zwolnić, to nic takiego.
 -Po prostu boję się ,że to wróci...
 -Mamo proszę cię.-przerywasz rodzicielce- To było szesnaście lat temu, to nie musi wrócić.
 -Wiem to, ale nie ma dni bym o tym nie myślała i nie bała się o ciebie. Nie potrafię po prostu znieść myśli ,że musiałaś przejść przez to wszystko.-wzdycha
 -Ale teraz jestem w stu procentach zdrowa, a to paskudztwo to już zamknięty rozdział w moim życiu.-uśmiechasz się krzepiąco- Lepiej opowiadaj co u was.-zmieniasz temat
 -Po staremu.-odpowiada- Ojciec jak zwykle całymi dniami zajmuje się swoimi chłopcami z klubu, Bartek jak to on, nigdy go nie ma w domu, a już jak jest, to zero pożytku. A Daria zwiedza świat, wczoraj dzwoniła z Sydney.
 -Nie narzekaj bo jak ci ukochany synio wyfrunie zaraz z domu to nie będziesz miała na kogo narzekać.-śmiejesz się
 -Już nie narzekam bo mam najwspanialsze dzieci na świecie.-odpowiada z uśmiechem- Tak wracając do tematu, to za ile zostanę babcią?
 -To koniec drugiego miesiąca.-odpowiadasz jej
 -Czyli mały albo mała Nowakowska kiedy się pojawią?
 -Termin mniej więcej na połowę grudnia.
Przez następne pół godzin twoja matka nie mogła się nacieszyć tą radosną nowiną, a także nie byłaby sobą gdyby nie udzieliła ci wykładu na temat tego co możesz i tego czego powinnaś sobie kategorycznie odmawiać. Przez kilkadziesiąt minut jej gadania dowiedziałaś się o opiece nad dziećmi i powinnościami w ciąży więcej niż po przeczytaniu dziesiątki poradników. Zdecydowanie jej wizyta poprawiła ci humor i umiliła wieczór, który spędziłabyś z pewnością samotnie, gdyż twoja najlepsza przyjaciółka przebywała aktualnie kilka tysięcy kilometrów od ciebie płaszcząc się na wakacjach na jakiejś egzotycznej plaży. I szczerze powiedziawszy okropnie jej tego zazdrościłaś. Bo ty w tym momencie byłaś uwięziona w Rzeszowie na amen. Z pewnością twoją najdalszą podróżą mogła być jedynie rodzinna Warszawa, choć i to było pod znakiem zapytania. Dlaczego? Bo wszyscy obchodzili się z tobą jak jajkiem, czego ty miałaś serdecznie dość i nawet z głupiego wyjścia do spożywczaka za róg robili nie lada aferę. Nie mogłaś się wręcz doczekać kolejnych niespełna sześciu miesięcy, które ci jeszcze pozostały.
Następne kilkanaście dni dłużyło ci się niesamowicie. Nawet jakże zajmująca praca nad nowym projektem dla jednej z międzynarodowych firm nie sprawiała byś nie tęskniła za swoim ukochanym mężem, który podróżował po świecie w ramach rozgrywek ligi światowej, czy co rusz wpadający do ciebie znajomi i rodzina w celu pilnowania cię pod nieobecność małżonka.
 -Maleństwo błagam, daj mi się wyspać bo jutro mam ważne spotkanie.-wzdychasz kiedy stoisz przed łazienkowym lustrem i gładzisz swój jeszcze praktycznie niewidoczny brzuszek zamieszkiwany przez niego lub nią. Przemywasz wodą twarz. W lustrze dostrzegasz istne siedem nieszczęść z podkrążonymi oczami i bladą jak śmierć twarzą. Dopiero po dłuższej chwili udajesz się do kuchni i upijasz duszkiem cała szklankę wody. Najchętniej wzięłabyś coś przeciwbólowego, ale z racji swojego błogosławionego stanu nie możesz łykać praktycznie niczego. Siadasz na krzesło przy wysepce i chowasz twarz w ręce. Czujesz się tak paskudnie ,że szczerze mówiąc nie masz pojęcia jak przetrwasz sześć godzin posiedzenia w sprawie projektu w zasadzie tego samego dnia, gdyż na zegarze widniała godzina dwudziesta czwarta minut szesnaście. W niemal tej samej chwili podskakujesz aż gdy słyszysz zgrzytanie zamka przy drzwiach wejściowych. Jesteś tak zmęczona ,że jest ci w zasadzie obojętne czy to włamywacz czy pewien ponad dwu metrowy uciekinier ze Spały. Na twoje szczęście, okazuje się to być ten drugi.
 -Gabi?-dziwi się gdy tylko wchodzi do kuchni- Dlaczego jeszcze nie śpisz mała?
 -Nie wiem, nie mogę zasnąć.-odpowiadasz skrzywiona i w zasadzie na jego odpowiedź nie musisz długo czekać, bo jeszcze w tej samej sekundzie zamyka cię w szczelnym uścisku. Mało brakowało, a byś przysnęła w jego ramionach, na szczęście jak to on, miał idealne wyczucie czasu.
 -Dobrze się czujesz?-pyta zatroskany
 -Tak sobie.-wzruszasz ramionami
 -Zostań dzisiaj w domu.
 -Piotrek nie mogę, mam dzisiaj spotkanie w sprawie projektu dla Duńczyków.
 -Ale to nie było pytanie.-mówi stanowczo- Jesteś strasznie blada i przecież nie ukryjesz przede mną ,że źle się czujesz, zbyt długo cię znam.-daje ci delikatnego pstryczka w nos- A teraz zmykaj mi spać, ja tylko się ogarnę i już jestem.-uśmiecha się po czym odprowadza cię do samego łóżka, skrada całusa i znika za drzwiami łazienki. Jak też się spodziewałaś nijak nie potrafisz zasnąć. Przewracasz się co chwila z jednego boku na drugi. Jesteś już na absolutnym skraju wytrzymałości i wyczerpania.
 -Rozumiem ,że beze mnie się nie obejdzie.-stoi w progu waszej sypialni przyglądając się twojej zaciętej walce o odpłynięcie w krainę Morfeusza.
 -To wcale nie jest śmieszne.-boczysz się- Założę się ,że ty ledwo się położysz i już będziesz sobie smacznie spał, a ja będę się męczyć to nie wiadomo której godziny.
 -Postaram się ci dotrzymać towarzystwa.-szczerzy się po czym składa pocałunek na twoim policzku i układa się tuż obok ciebie. Tradycyjnie już wtulasz się w niego niczym mała dziewczynka i zamykasz oczy. Tak jak też się spodziewałaś, nie mija pięć minut, a twój wspaniały mąż cicho pochrapuje. Tobie sztuka ta udaje się dopiero w okolicach trzeciej nad ranem.
Gdy ze snu wyrywa cię dźwięk budzika oznajmujący godzinę siódmą z minutami jesteś praktycznie nieprzytomna i w zasadzie nie wiesz jakim cudem dostajesz się do kuchni. Kiedy tylko otwierasz lodówkę i widzisz znajdujące się w niej jedzenie niemal natychmiast masz odruch wymiotny.
 -A ty gdzie się wybierasz?-słyszysz nagle za sobą zaspany głos Piotrka
 -Już chyba nigdzie.-dukasz
 -Dzisiaj siedzimy w domu i się obijamy.-obejmuje cię
 -My? To ile wolnego dostałeś, dzień?
 -Zaskoczę cię, bo calutkie trzy!-śmieje się cicho- A teraz biedactwo moje zmykaj mi do łóżka odpoczywać.
Dwa razy nie musiał ci powtarzać. Zadzwoniłaś do pracy i ku twojemu zdziwieniu dostała do końca tygodnia wolne. Nie miałaś w tej chwili najmniejszej ochoty zastanawiać się nad powodem tego ochoczego rozdawania dni wolnych przez twojego szefa, tylko czym prędzej wskoczyłaś pod pierzynę. Praktycznie cały dzień leniłaś się pod kocem i o dziwo było to bardzo przyjemne lenistwo. Zwłaszcza ,że Piotrek skakał wokół ciebie jakbyś była co najmniej obłożnie chora. Nie powiesz, było to bardzo przyjemne, ale nie potrafiłaś go tak wykorzystywać na dłuższą metę. Tym bardziej ,że z pewnością czuł w kościach wszystkie przebyte dotąd kilometry w ciasnym samolocie czy autokarze.
 -Kiedy masz następną wizytę u lekarza?-pyta dosiadając się do ciebie na kanapie i podając ci szklankę soku.
 -W przyszłym tygodniu.-odpowiadasz upijając łyka
 -Myślę ,że powinnaś wybrać się trochę szybciej.-dodaje
 -Nie przesadzaj, jestem w ciąży, przez pierwsze miesiące gorsze samopoczucie jest normalne.
 -Normalne czy nie, powinnaś pójść.-mówi ze stoickim spokojem
 -Wy wszyscy jesteście przewrażliwieni.-wywracasz oczami
 -Po prostu się o ciebie martwimy, a ja to już podwójnie.-unosi delikatnie kąciki ust ku górze- Obiecaj mi ,że pójdziesz.
 -No już dobrze.-wzdychasz.
 -Grzeczna dziewczynka.-cmoka cię w policzek po czym otacza ramieniem.

Dlaczego jestem tak dziwnie niespokojna? Dlaczego z każdym kolejnym dniem w środku zamiast radości, potęguje się strach? Każda normalna przyszła matka skacze z radości i jest wulkanem pozytywnych emocji, ale ja tylko zewnętrznie jestem szczęśliwa. Choć niesamowicie cieszę się z faktu, że owoc naszej miłości pojawi się na świecie za pięć miesięcy z małym haczkiem jestem pełna obaw. Najgorsze jest to ,że za cholerę nie wiem czego one dotyczą. Nie potrafię sprecyzować obiektu swojego strachu. Nie mam zielonego pojęcia skąd on się bierze i gdzie ma swoje źródło. Och, nie.. Chyba jednak to wiem. Pomimo ,że od tego zdarzenia o którym z pewnością nie chcę ani ja ani moi bliscy pamiętać minęło ponad szesnaście, pieprzonych lat i jestem już zupełnie wolnym człowiekiem, to TO dalej zatruwa moje życie. Przepełnia je tym chorym strachem. Tłamsi wielkie szczęście i przygniata je zmorami przeszłości. Ale czy kiedy powiem STOP to tak się stanie? Czy jestem w stanie położyć kres tym zmorom? Czy kiedykolwiek one odejdą i nigdy już nie wrócą? Czy kiedykolwiek dadzą mi żyć bez poczucia strachu gdzieś z tyłu głowy? Proszę.. Tak bardzo proszę. Daj mi żyć. Żyć bez strachu. Bez zbędnych obaw. Proszę Cię, zabierz te zmory. Niech odejdą i nachodzą kogo innego. Ja już więcej nie dam się temu cholerstwu. Raz wygrałam. I to był nokaut, bez możliwości dalszej walki. Dlatego daj mi po prostu egzystować, bez zbędnych dodatków... Bez żadnej dogrywki.

~*~
Witam Was moje drogie w ten piękny i słoneczny dzionek! Pogoda wreszcie iście wiosenna i aż żal siedzieć w domu i marnować taki piękny dzień, zwłaszcza ,że dzisiaj dzień wagarowicza! Dzisiaj obędzie się bez dłuższej epopei ode mnie gdyż za chwilę uciekam korzystać między innymi z pogody.
Rozdział czeka na publikację od blisko tygodnia. Musze przyznać ,że pisze mi się tu naprawdę swobodnie i rozdziały piszę w dość rekordowym jak na siebie czasie, ale do rzeczy. Z pewnością ulga dla tych ,które obstawiały chorobę, okazała się to tylko i aż ciąża. Jak też się możecie domyśleć na końcu ukazały się przemyślenia bohaterki, coś w rodzaju kartki z pamiętnika, wszystko co myśli, czuje itp. Przyznaję (o dziwo!), że jestem całkiem zadowolona z rozdziału i mam wielką nadzieję ,że i Wam przypadnie do gustu!
Miłego dnia i weekendu!
Ściskam, wingspiker.
|ask|twitter| duet|

10 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. piękne, piękne, piękne, brak slow, cudo po prostu, tak, pogoda dzisiaj rewelacyjna c: nie mogę się już doczekać cd c: życzę milo spędzonego czasu na dworze i weny, żeby szybko pojawił się następny rozdział c;
      PS zapraszam do mnie na prolog
      zagubiona-przez-zycie.blogspot.com

      Usuń
  2. Uff, to dobrze, że to nie choroba :) jednak sądząc po tych przemyśleniach na końcu twierdzę, że on jednak się pojawi. czyżbyś szykowała coś a'la historia Agaty Mróz? Jeśli tak, to muszę wykupić zapas chusteczek w Tesco, bo będę ryczeć. Mam jednak nadzieję, że będzie dobrze na końcu.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie nie nie !!! Nie zgadzam się na historię "a'la Agata Mróz" i mam nadzieje, że autorka na to nie wpadła... Wole czekać z niecierpliwoscią na kolejny rozdział i sprawdzać z nadzieją bloga codziennie niż wiedzieć, że to coś w stylu "Nad Życie" chociaż film był piekny. Coś czuje, że nie bedzie łatwo... CZekam, czekam na kolejny. Villia

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja cały czas się waham czy tu będzie happyend czy nie. Mam nadzieję, że zakończenie nie będzie tragiczne, bo nie wyrabiam z pieniędzmi na chusteczki. Szczerze mówiąc tej ciąży się spodziewałam. Wierzę, że razem sobie poradzą. Racja, pogoda wczoraj była wspaniała, mam nadzieję, że dzisiaj będzie tak samo. Dobry weekend się zapowiada. Trzymaj się ciepło, buziaki:*

    OdpowiedzUsuń
  5. może i ta ciąża nie jest nieplanowana, ale na szczęście nie niechciana! chyba nie ma nic gorszego niż nie dać szansy dziecku ujrzenia świata po narodzinach i po prostu sie go pozbyć. ale to maleństwo ma kochających rodziców, którzy nie dadzą mu zrobić krzywdy. :)
    zastanawia mnie, co się stało Gabi gdy była dzieckiem. bo z moich obliczeń wynika, że gdy to coś było ona miała jakieś 8 latek. oby już nie wróciło i nie martwiło Gabi, bo w jej stanie to nie za dobre.
    ale Gabi tak narzeka, że każdy obchodzi się z nią jak z jajkiem, ale to dowód na to że ma wokół siebie kochającą rodzinę, która będzie przy niej na dobre i na złe. mimo wszystko. i to jest piękne :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ufff cała i zdrowa :) Na całe szczęście to tylko albo aż Mała - Mały Nowakowski się nam pojawi na świecie. Może i tego nie planowali ale cóż trzeba się liczyć z tym, że może się zdarzyć wpadka. Jednak gdyby nie ta wpadka to mogliby się jeszcze długo nie zdecydować na dziecko, a tak los wybrał za nich. Rozumiem, że Gabi się boi, że koszmar może wrócić, ale trzeba zacząć myśleć pozytywnie, bo takie nakręcanie się nie powoduje nic dobrego. Te 9 miesięcy to wielka rewolucja w organizmie kobiety, ale też piękne chwilę więc niech się nimi Gabi cieszy :)

    OdpowiedzUsuń