piątek, 28 marca 2014

Predestynacja trzecia.

Zdecydowanie uwielbiałaś dni kiedy o poranku otwierałaś oczy, a tuż obok widziałaś twarz ukochanej osoby. Ostatnimi czasy bywało to tak rzadko ,że tego poranka gdy ujrzałaś swojego męża pogrążonego we śnie musiałaś się przez chwilę zastanowić czy aby w dalszym ciągu nie śnisz. Mogłaś godzinami mu się przyglądać, a z pewnością nie znudziłoby ci się to. Było to na tyle pochłaniające zajęcie ,że nawet się nie spostrzegłaś kiedy niebieskie tęczówki zaczęły ci się przypatrywać.
 -Dzień dobry śpiochu.-uśmiechasz się
 -Teraz już wyśmienity.-szczerzy się- Każdy jest dobry jeśli nie otwieram oczu i nie widzę Kurka.-śmieje się
 -Nie przesadzaj, zawsze mogłeś gorzej trafić.
 -Gorzej to już się chyba nie da.-śmieje się.
Po chwili błogiego lenistwa w łóżku przyszła pora na wykarmienie pułku armii, czy też swojego przerośniętego męża i przyprawiającego cię o wilczy apetyt potomka. Już nawet nie pamiętasz kiedy zjedliście wspólnie śniadanie. Bez zbędnego pośpiechu i biegania. Mieliście się tylko na wyłączność. Nikt ani nic nie mogło wam przeszkodzić w napawaniu się tą bliskością. No chyba ,że nieproszeni gości jacy się zjawili popołudniem.
 -Rozmawiałam z twoją mamą i mów od razu co się stało bo ja już mam stan przedzawałowy! -rzuca na wejściu twoja przyjaciółka
 -Mi też cię miło widzieć Monia, mam nadzieję ,że wypoczęłaś na tych Kanarach.-śmiejesz się
 -Kanary, Kanarami, ale lepiej mów o co chodzi.
 -Piotrek?-szukasz wzrokiem męża
 -Nie Piotrkuj mi tu, tylko gadaj!
 -Ale u nas wszystko w porządku.-odpowiadasz
 -Nie wciskaj mi tu kitów moja droga.-gani cię
 -Czego się napijesz?
 -Poproszę wodę.-sadowi się wygodnie na salonowej kanapie
 -Ja przyniosę, wy macie do pogadania.-szczerzy się Piotrek, a ty masz ochotę go co najmniej udusić za ta haniebną ucieczkę. Bierzesz głęboki wdech i spoglądasz na przyjaciółkę, która świdruje cię wzrokiem, który z pewnością gdyby mógł, zabiłby wszystkich dookoła.
 -Gadaj Nowakowska!-warczy
 -Co ci powiedziała moja matka?
 -Tylko tyle ,że byłaś u lekarza i nie miał zbyt dobrych wieści.
 -To fakt, aczkolwiek te złe wieści okazały się być całkiem dobre. Powiedziałabym ,że wyśmienite.
 -Nie rozumiem.-kręci zdezorientowana głową
 -Nie powiem, przestraszyłam się bo miałam słabe wyniki i ostatnimi dniami czułam się troszkę gorzej, ale na szczęście okazało się ,że to nie było to, o czym myślałam.
 -Jesteś zdrowa?-dociekała
 -Jak ryba!-uśmiechasz się
 -W takim razie o co chodzi?-pyta wyraźnie zdezorientowana
 -Nie chciałam ci tego mówić przez telefon bo myślę ,że wolałaś się tego dowiedzieć ode mnie w cztery oczy.
 -Piotrek każ tej swojej żonie mówić o co chodzi bo ja już nie wytrzymam.-rzuca w kierunku twojego męża ,który zajmuje miejsce obok ciebie i otacza cię ramieniem.
 -Po prostu za jakieś pięć miesięcy z kawałkiem będziesz ciotką.-wzrusza ramionami
 -I mówisz to tak spokojnie?-dziwi się- Przecież to wspaniale!-mówi wielce uradowana po czym wręcz rozanielona wyściskuje waszą dwójkę. Przez następne dobre pół godziny mów jak najęta o tym jak wielce jest uradowana i jak bardzo się nie może doczekać waszego potomka. Wiedziałaś ,że jak już zacznie mówić, to szybko nie skończy, a także nie pozwoli sobie przerwać. Znałaś ją niemal całe życie, więc byłaś przyzwyczajona do tego ,że to ona była wodzirejem wszelkich pogaduszek i tym podobnych. Była tak okropną gadułą ,że jesteś pewna ,że przegadałby wszystkich, nawet samego diabła.
 -Ostatnio jak wyjechałam na wakacje to Piotrek ci się oświadczył, a teraz zmajstrowaliście sobie małego albo małą Nowakowską. Ja to chyba muszę częściej wyjeżdżać.-śmieje się
 -Lepiej siedź w Rzeszowie bo zaraz znowu zostanę sama jak palec.
 -I już ja cię tu przypilnuje moja droga. Opieka dwadzieścia cztery na dobę, lepszej na całym podkarpaciu nie znajdziesz!-rzuca klaszcząc w ręce.
Wiedziałaś ,że ona wcale nie żartowała i wręcz nie mogłaś się doczekać aby doświadczyć swojej przyjaciółki w wydaniu nadgorliwej opieki.
Nie byłaby ona sobą gdyby nie wspomniała o calutkich trzech tygodniach spędzonych na Wyspach Karaibskich wraz ze swoim narzeczonym. Mówiła jak najęta, co rusz zachwycając się widokami, warunkami czy po prostu jak to typowa kobieta swoją opalenizną. Nie zapomniała też pokazać wam całej masy zdjęć jaką wykonała w tym czasie. Musiałaś przyznać ,że te zdjęcia jak na wziętego fotografa były genialne i trudno było oderwać od nich wzrok. Wtedy weszliście na kolejny temat, który mogła referować długimi godzinami. Z pewnością gdyby nie jej druga połówka niepokojąca się o jej osobę szybko nie opuściłaby waszego lokum. Nie dotrzymujesz zbyt długo towarzystwa Piotrkowi bo nie mija kwadrans, a ty odpływasz w krainę Morfeusza. Gdy nazajutrz otwierasz oczy nie siedzisz na kanapie oparta o ramię swojego męża, tylko w waszym sypialnianym łóżku, a do twoich nozdrzy dociera zapach świeżo mielonej kawy. Wkładasz kapcie na nogi, leniwie się przeciągasz i wędrujesz ku kuchni gdzie zastajesz nucącego coś pod nosem i szeroko uśmiechniętego Piotrka.
 -Jak tam samopoczucie grubasku?-uśmiecha się
 -Grubasku? Za dwa, trzy miesiące się przekonasz co to znaczy jak nie będzie mógł mnie objąć.-śmiejesz się
 -No już dobra, dobra.-mówi- Jak się czujesz?
 -W porządku.-odpowiadasz wzruszając ramionami i zabierając się za przygotowanie czegoś przydatnego do zjedzenia- Nie patrz tak na mnie.
 -Znamy się tyle lat i uwierz, doskonale wiem kiedy nie mówisz mi prawdy.-trafnie zauważa
 -No dobra, może troszeczkę słabo, ale przysięgam ,że jest lepiej niż wczoraj.
Jakimś cudem udaje ci się go udobruchać, przynajmniej na chwilę zaspokoić jego ciekawość i rozwiać wszelkie wątpliwości. Choć faktycznie ten dzień nie należał do najlepszych jeśli chodziło o twoje samopoczucie, to spędziliście go naprawdę przyjemnie. Kto by pomyślał ,że słodkie nicnierobienie może być aż tak przyjemne? Z pewnością nie ty. Całe życie biegałaś z jednego kąta w drugi i nigdy nie potrafiłaś usiedzieć dłużej niż pięć minut w jednym miejscu bez wykonywania jakiejkolwiek czynności. Zawsze byłaś przyzwyczajona do ruchu i do wszelkich związanych z nim aspektów, dlatego tak trudno było ci przystosować się do braku większej aktywności fizycznej, czyli jednymi słowy błogiego lenistwa, które dotychczas w twoim słowniku nie figurowało wcale.
 -Może pogadam z trenerem i zostanę z tobą?-rzuca nagle ,gdy korzystacie z ciepłego i słonecznego dnia wylegując się na tarasie
 -Ani mi się waż!-rzucasz niemal od razu- Nawet o tym nie myśl.
 -Gabi, ale to nie chodzi o to czy chcesz czy nie, bo jesteś największym uparciuchem na świecie i choćby było beznadziejne źle to byś mi kazała jechać, ale o to ,że nie powinienem teraz cię zostawiać. Wyjadę i co? Będę tysiąc kilometrów stąd i będę się o ciebie zamartwiał jak głupi?
 -Piotruś, to twoje całe życie, twoja pasja i nie możesz z tego rezygnować, nie musisz tego robić. Mam Monię, dziewczyny ,a do tego naszego matki robią mi co rusz nalot i wszyscy pilnują mnie jak tylko mogą, nic mi nie będzie.
 -Może to jest moja pasja, ale nie całe życie.-odpiera- Ty jesteś całym moim życiem, a za kilka miesięcy będzie nim też ten mały człowieczek.-uśmiecha się po czym zamyka cię w szczelnym uścisku- Po prostu się o ciebie martwię mała.
 -Wiem to.-wzdychasz- Ale nie możesz się cały czas o mnie bać. Jestem już duża i sobie poradzę.-śmiejesz się- Przecież wiesz ,że gdyby tylko coś się działo to nawet gdybyś był na drugim końcu świata wiedziałbyś o tym jako pierwszy.
 -Masz niesamowitą siłę perswazji moja droga.-unosi kąciki ust ku górze
 -Po prostu wiem jak cie podejść Piotruś.-szczerzysz się
 -I nie tylko to.-mówi po czym smakuje twoich ust. Niewinny pocałunek przeradza się w zaciętą walką języków. Walkę dwójki jakże spragnionych siebie ludzi. Wszystko potem dzieje się tak szybko ,że nawet nie wiesz kiedy z tarasu przemieszczacie się ku waszej sypialni.
 -Czy my aby na pewno możemy?-przerywa
 -Matko Piotrek, ty to masz wyczucie czasu.-śmiejesz się- Dlaczego niby nie?
 -Nie wiem, tak jakoś mi przyszło do głowy.-wzrusza ramionami
 -Spokojnie, nie ma żadnych, najmniejszych zastrzeżeń.-mruczysz mu do ucha po czym składasz pocałunki na jego ustach.
 -Ale na pewno?
 -Jesteś niemożliwy!-parskasz śmiechem
 -Nie zrobimy mu krzywdy?
 -Zaraz ja zrobię krzywdę, ale tobie.
 -Ja po prostu pytam!-unosi ręce w geście kapitulacji po czym przechodzi do poprzedniej czynności jaką było pozbawianie cię reszty garderoby i przejście do właściwej części aktu. W jednej chwili czujesz pod sobą miękki materac, a nad sobą idealnie wyrzeźbione ciało swojego mężczyzny. Nieprzerwanie obdarza cię namiętnymi pocałunkami i błądzi swoim wielkim dłońmi po całym twoim ciele. Po chwili wchodzi w ciebie po czym przechodzi do działania. Poruszając biodrami co raz energiczniej przyprawia cię o przyśpieszony oddech i absolutną ekstazę. Gdy po chwili twoje ciało oblewa fala przyjemnego ciepła twój ukochany opada obok ciebie ciężko dysząc i składając szybki pocałunek na twoich malinowych ustach.
 -Nic nie mów.-przykładasz palec do jego ust uprzedzając jego pytani z serii czy aby na pewno to bezpieczne w ciąży. Obracasz się na bok by mieć idealny widok na niego. Widzisz ,że uśmiecha się w twoim kierunku i nieprzerwanie obdarza cię spojrzeniem pełnym ciepła i uczucia. Błądzisz knykciami po jego kilkudniowym zaroście ,który delikatnie drażni opuszki twoich palców.
 -Nawet nie wiesz jak dziękuję Bogu ,że dał mi taką odważną żonę, bo gdyby nie ty to pewnie byśmy się nigdy nie poznali i nigdy bym nie był taki szczęśliwy jaki jestem teraz.-mówi uśmiechając się do ciebie szeroko
 -Gdyby nie to ,że jedna z koleżanek się rozchorowała i poszłam na zawody w zastępstwie pewnie bym skończyła jako kocia mama.-śmiejesz się
 -Nie z tą buzią słońce.
 -Nie z tym charakterkiem skarbie.-mówisz ze śmiechem- Jak nasze dziecko pójdzie pod tym względem we mnie to będziemy mieć trochę roboty.
 -Tym bardziej jeśli z urodą pójdzie w ciebie i będzie to ona, to będę musiał kupić sobie wiatrówkę i pilnować całego osiedla.
 -Nie miałabym nic przeciwko gdyby było taką oazą spokoju jak tatuś.-uśmiechasz się
 -Ktoś z naszej dwójki musi być tym nudziarzem, padło na mnie.
 -Może i nudziarz, ale mój.-spoglądasz na niego z uśmiechem
 -Dalej nie mam pojęcia jakim cudem jesteśmy razem.-chichocze- Chociaż jak to mówią, przeciwieństwa się przyciągają.
 -A pomyśleć ,że twoja siostra dawała nam pół roku.-śmiejesz się mając w pamięci zakład waszych starszych sióstr o to ,że nie wytrzymacie ze sobą zbyt wiele. Nie trudno było się domyślić ich miny na przypomnienie im tego haniebnego zakładu, gdy wytrzymaliście ze sobą osiem długich i jakże pięknych lat, a jakby tego było mało zostaliście małżeństwem. Musisz przyznać ,że gdyby ktoś te osiem lat temu powiedział ci ,że ta chuderlawa tyka będzie twoim mężem to z pewnością wyśmiałabyś go i to konkretnie. Bo czy ktokolwiek uwierzyłby w związek wyszczekanej i zbuntowanej nastolatki i cichego i równie skrytego chłopaka? Z pewnością większość pukałaby się w czoło, ale nie oni. Byliście doskonałym przykładem ,że miłość nie wybiera, a przeciwieństwa się przyciągają. Byliście jak ying i yang. Jak ogień i woda. Poszukiwaliście elementu pasującego do swojego układanki ,który na trwałe ją scali i takowy właśnie znaleźliście w tym drugim. I choć inny nie dawali wam żadnych szans, to wy trwacie dalej razem, równie szczęśliwi co przed kilkoma laty. Czy mogło być coś piękniejszego? Z pewnością na tą chwilę nie było takiej rzeczy.
 -Może ja nie pojadę?-mówi smutno stojąc w przedpokoju z walizką
 -Coś ci chyba powiedziałam na ten temat mój drogi.
 -No już dobra, przestaję narzekać.-wzdycha- Wbij sobie to do tej swojej ślicznej główki ,że jeśli cokolwiek by się działo nie tak, masz natychmiast do mnie dzwonić i nie obchodzi mnie czy będzie pierwsza w nocy czy szósta rano.-daje ci reprymendę
 -Dobrze panie Nowakowski, będę dzwonić. Słowo harcerza!
 -Mam taka nadzieję słoneczko.-uśmiecha się pogodnie po czym przytula cię do siebie. Te trzy dni minęły jak pięć minut. Siedemdziesiąt dwie godziny były tak naprawdę niczym. Minęły nie wiedzieć nawet kiedy. Mogłabyś tkwić w jego bezpiecznych ramionach w nieskończoność, dałabyś wiele by ta chwila trwała. Musiało ci jednak wystarczyć kilka minut w jego ramionach bo już po chwili musiał wyruszać w podróż do Spały, a ty znów zostałaś sama. Znów chodziłaś z kąta w kąt w pustym mieszkaniu. Znów przewracałaś z boku na bok po wielkim łóżku. Znów miałaś niespokojne sny. Powtórnie czułaś jakby brakowało ci jakiegoś elementu w środku. I pomimo faktu ,że wszyscy dotrzymywali ci towarzystwa jak tylko mogli i organizowali ci czas na wszelkie możliwe sposoby to i tak brakowało ci tego ,któremu ślubowałaś miłość i wierność.
 -Dzisiaj masz wizytę u lekarza?
 -Skąd wiesz?-mrużysz oczy- Ach no tak, zapomniałam ,że mój mąż mnie pilnuje na każdym możliwym kroku i przemyca wam wszelkie informacje.-śmiejesz się
 -Też bym chciała takiego męża.-wzdycha
 -Co znowu zrobił biedny Marcin ,że popadł w niełaskę?
 -Nie ważne.-macha ręką na odczepne- To na którą masz wizytę?
 -Właściwie to już muszę się zbierać.-mówisz widząc na zegarze godzinę trzynastą. Dopijasz duszkiem szklankę soku po czym udajesz się do łazienki w celu doprowadzenia się do względnego ładu. Sprawnie uwijasz się z wszelkimi zabiegami upiększającymi i już po kilkunastu minutach jesteś w pełni gotowa.
Na nic zdają się twoje lamenty, gdy Monia kategorycznie zabrania ci usiąść za kierownicą. Z kim jak z kim, ale z nią nie zamierzałaś się kłócić bo chcąc nie chcąc wiedziałaś ,że jesteś na straconej pozycji. Po kilku minutach szaleńczej jazdy twojej przyjaciółki po rzeszowskich przedmieściach docieracie na miejsce sporo przed czasem. Siedzisz niecierpliwie w poczekalni wbijając paznokciami bliżej nieznany ci rytm. Nie potrafisz siedzieć równie spokojnie co przyjaciółka ,która jak gdyby nigdy nic przeglądała sobie czasopismo.
 -Czym się denerwujesz?
 -Nie wiem.-kręcisz głową- Po prostu mam dziwne przeczucie.
 -Daj spokój, nie panikuj Gabi.-uśmiecha się krzepiąco- Założę się ,że z maluchem jak i z tobą wszystko jest w jak najlepszym porządku.
 -Obyś miała rację.-uśmiechasz się nikle w jej kierunku.
Kolejne minuty siedzenia w poczekalni wydają się być całą wiecznością. Na dźwięk swojego imienia i nazwiska wywołanego przez kobietę w białym kitlu natychmiast wstajesz. Spoglądasz w kierunku Moni ,która kiwa delikatnie głową i uśmiecha się do ciebie po czym wchodzisz do gabinetu lekarza uprzednio biorąc głęboki oddech. Witasz się z lekarzem po czym zajmujesz miejsce naprzeciw niego. Tradycyjnie już zadaje ci wszelkie podstawowe pytanie, od samopoczucia na diecie kończąc. Widzisz wyraźnie jak marszczy czoło i delikatnie kręci głową. W jednej chwili potęguje się w tobie strach. Dokładnie ten sam, który towarzyszy ci od czasów pokonania demonów przeszłości. Masz wrażenie ,że zaraz twoje serce wyrwie się z piersi ,a twój oddech przyśpiesza z każdym kolejnym ułamkiem sekundy.
 -Pani Gabrielo ja nie będę pani okłamywał, nie podobają mi się te wyniki.-marszczy brwi- Będzie pani musiała położyć się do szpitala na parę dni.
 -To konieczne?-krzywisz się
 -Gdyby nie było, nie mówiłby o tym pani.-odpowiada- Z maluchem wydaje się być wszystko  w jak najlepszym porządku, niepokoją mnie te niskie wskaźniki w badaniach i pani złe samopoczucie.
Ledwo powstrzymujesz łzy. W zasadzie nie słuchasz nawet tego co ma ci do powiedzenia lekarz. Siedzisz jak zahipnotyzowana mając w głowie jego słowa. Nie potrafisz wydusić z siebie ani słowa. Nie potrafisz się ruszyć. Masz ochotę krzyczeć. Masz ochotę wybuchnąć płaczem. Masz ochotę schować się gdzieś gdzie nikt cię nie znajdzie i przeczekać do wszystko. Nie pragniesz jednak teraz niczego innego jak Piotrka obok. Jak niczego innego na świecie.
 *
Choć zewnętrznie jakkolwiek się trzymam, tak zewnętrznie krzyczę, wrzeszczę, płaczę. Wewnętrznie umieram ze strachu. Nie potrafię nie dopuszczać do siebie myśli o najgorszym. Nie potrafię myśleć o tym w kategorii błahostki. Po prostu nie umiem. Czy w życiu zawsze musi być tak ,że po cudownych dniach pełnych szczęścia przychodzi ze zdwojoną siłą najgorsze? Czy zawsze gdy trzymamy gardę dostajemy cios poniżej pasa? A może to już nokaut? Czy może wstęp do następnej rundy?
 Nie potrafię. Nie chcę. Nie mogę.
Proszę.
Tak bardzo proszę.
Nie pozwól proszę by spełniły się najgorsze koszmary. By koszmary stały się prawdą.

A co jest najgorsze? Czekanie. Czekanie na decyzję w żadnym stopniu niezależną od nas. To on pociąga za sznurki. To on może je przedłużyć, ale może też boleśnie ukrócić…

~*~
Wyszło super-długo jak na moje standardy ,ale tak to jest jak człowiek odpali worda, ulubione piosenki i pisanie po prostu samo idzie. Myślę ,że kto jak kto, ale Wy nie będziecie mi mieć za złe tejże długości :P Cóż mogę powiedzieć? Akcja powoli nabiera rumieńców, zaczyna się coś dziać. Jak wspominałam, jeśli szukacie ciepłych kluch do poczytanie, to pod tym adresem ich nie znajdziecie. Będzie inaczej niż wcześniej, na moich innych opowiadaniach, ale pod jakim względem tego już Wam zdradzić nie mogę choćbym nie wiem jak chciała. Przyznam ,że jestem całkiem zadowolona z niego. Za wszelkie literówki, błędy itp przepraszam, ale word jest taką cholerą ,że sam dość często poprawia wyrazy i nie jestem też w stanie wszystkiego wyłapać nawet przy kilku czytaniach.
Miłego weekendu!
Ściskam,
wingspiker.
PS. Napisanie kilku słów nie boli, a jak motywuje!

25 komentarzy:

  1. Ja nie wytrzymam do następnego piątku. :D
    Rozdział fajny, bo długi i coś sie dzieje. Strasznie szybko go pochłonęłam. Może te złe wyniki nie oznaczają czegoś najgorszego. Łudzę się, że będzie do dobrze. :)
    Czekam ze zniecierpliwieniem i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja od razu przepraszam, że nie było mnie tu pod ostatnim postem, ale zwyczajnie nie zdarzyłam dziś jeszcze tego przeczytać, ale już jestem.
    Jestem jednocześnie szczęśliwa i strasznie zaniepokojona :-/
    Boje się, że Gabrysia może znów zachorować, że coś się stanie, ze wszystko się spieprzy. :(
    Mam jednak nadzieję, że nie będziesz tak drastyczna.
    Pozdrawiam,
    Dzuzeppe :-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytając większą część rozdziału zastanawiałam co tu będzie nie tak... przecież wszystko jest tak idealnie, a jednak stać się coś musi... tylko co? ;) Czekam na dalsze rozdziały! ;)
    Pozdrawiam, Klaudia ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. boski rozdzial c: wiedzialam, od poczatku wiedzialam, ze cos bedzie nie tak, nie wiem skad, nie wiem jak, ale wiedzialam, to chyba tzw. "kobieca intuicja" xD mam nadzieje, ze te zle wyniki to nic powaznego, łudzę sie jeszcze, ze tak bedzie, choc znajac ciebie to pewnie jeszcze duzo nagmatwasz, nie wytrzymam do piatku! ja chce juz kolejny, ale no cóż musze czekac :'( pozdrawiam i zycze weny c:

    OdpowiedzUsuń
  5. Zastanawiam mnie czym jest TO z czym walczyła szesnaście lat temu, ale tego pewnie się dowiemy. Caro, daj mi takiego kochanego Piotrusia, bo przydałaby mi się bardzo.
    Całuję.

    OdpowiedzUsuń
  6. Słońce. W poprzednim blogu martwiłam sie, czy oby na pewno Wronka odzyska miłość swojego życia, tak tutaj martwię się o zdrowie naszej przyszłej mamy i jej dziecka. Taki Piotrek by się rzeczywiście jej przydał. Natychmiastowego.
    Mam jednak nadzieję, że tutaj też skończę czytać.Twojego bloga z uśmiechniętą michą :)

    Całuję!

    OdpowiedzUsuń
  7. Oby te "demony" z przeszłości, które pokonała nie powróciły do niej...Chciałabym, żeby było dobrze, ale...tu się może sporo wydarzyć i możliwe, że nie będzie miło i sielankowo. Ale cóż, wierzę, że będzie dobrze.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Nadrobiłam, i chyba mogę pluć sobie w brodę, że teraz dopiero trafiłam na Twoją twórczość. Przynajmniej na razie nie mam czasu, by nadrobić inne Twoje projekty, jednak z tym będę do końca :*
    Boję się tak bardzo o Gabi :C Tak miło mi się czytało o wzajemnym dopełnieniu spokojnego Piotrka z energiczną Gabrysią i nie wyobrażam, że może coś zakłócić ich szczęście. Boję się, ale jestem optymistką i wierzę, że mimo wszystko będzie dobrze! Musi!
    Ściskam :*

    (dodałam Twojego bloga do zakładek, więc powinno automatycznie mi wyświetlać, jeśli będzie nowość, lecz gdy informujesz przez gg to poproszę - 8638412 :* )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej, miło mi ,że chciało Ci się to nadrabiać! :D

      Usuń
  9. Oby choroba nie wróciła i to nie było coś poważnego ;/ Przecież było tak dobrze. Nie może im sie to szczęście tak szybko rozsypać. Zapewne Piotrek przyjedzie jak tylko sie dowie, że jego ukochana jest w szpitalu. Dobrze, że ma w nim takie wsparcie ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak bardzo martwi mnie to co się dzieje z Gabi. jeszcze nie ma obok niej Piotrka. Jestem ciekawa co to za straszna choroba... czytam każde twoje opowiadanie, czekam na kqażdy rozdział. Villia

    OdpowiedzUsuń
  11. Na nowo zaczęłam się bać o Gabi i już mam całą masę czarnych wizji -,- Oby to tylko była moja nadgorliwa wyobraźnia, a nie fakty, które jeszcze się nie urzeczywistniły. Oby tylko nie było nic Maluszkowi i jej. Żeby urodziła zdrowe dzieciątko i później była zdrowa...
    Przepraszam, że dopiero teraz, ale od miesiąca nie mam praktycznie wolnych weekendów i muszę nadrabiać poślizg w komentowaniu w tygodniu.

    OdpowiedzUsuń
  12. Zostałaś nominowana do Libster Award przez faith-hope-volleyball.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Zostałaś nominowana do Libster Award przez chce-byc-przy-tobie.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń