Zdecydowanie uwielbiałaś dni kiedy o poranku otwierałaś oczy, a
tuż obok widziałaś twarz ukochanej osoby. Ostatnimi czasy bywało to tak rzadko
,że tego poranka gdy ujrzałaś swojego męża pogrążonego we śnie musiałaś się
przez chwilę zastanowić czy aby w dalszym ciągu nie śnisz. Mogłaś godzinami mu
się przyglądać, a z pewnością nie znudziłoby ci się to. Było to na tyle
pochłaniające zajęcie ,że nawet się nie spostrzegłaś kiedy niebieskie tęczówki
zaczęły ci się przypatrywać.
-Dzień dobry śpiochu.-uśmiechasz się
-Teraz już wyśmienity.-szczerzy się-
Każdy jest dobry jeśli nie otwieram oczu i nie widzę Kurka.-śmieje się
-Nie przesadzaj, zawsze mogłeś
gorzej trafić.
-Gorzej to już się chyba nie
da.-śmieje się.
Po chwili błogiego lenistwa w łóżku
przyszła pora na wykarmienie pułku armii, czy też swojego przerośniętego męża i
przyprawiającego cię o wilczy apetyt potomka. Już nawet nie pamiętasz kiedy
zjedliście wspólnie śniadanie. Bez zbędnego pośpiechu i biegania. Mieliście się
tylko na wyłączność. Nikt ani nic nie mogło wam przeszkodzić w napawaniu się tą
bliskością. No chyba ,że nieproszeni gości jacy się zjawili popołudniem.
-Rozmawiałam z twoją mamą i mów od
razu co się stało bo ja już mam stan przedzawałowy! -rzuca na wejściu twoja
przyjaciółka
-Mi też cię miło widzieć Monia, mam
nadzieję ,że wypoczęłaś na tych Kanarach.-śmiejesz się
-Kanary, Kanarami, ale lepiej mów o
co chodzi.
-Piotrek?-szukasz wzrokiem męża
-Nie Piotrkuj mi tu, tylko gadaj!
-Ale u nas wszystko w
porządku.-odpowiadasz
-Nie wciskaj mi tu kitów moja
droga.-gani cię
-Czego się napijesz?
-Poproszę wodę.-sadowi się wygodnie
na salonowej kanapie
-Ja przyniosę, wy macie do
pogadania.-szczerzy się Piotrek, a ty masz ochotę go co najmniej udusić za ta
haniebną ucieczkę. Bierzesz głęboki wdech i spoglądasz na przyjaciółkę, która
świdruje cię wzrokiem, który z pewnością gdyby mógł, zabiłby wszystkich
dookoła.
-Gadaj Nowakowska!-warczy
-Co ci powiedziała moja matka?
-Tylko tyle ,że byłaś u lekarza i
nie miał zbyt dobrych wieści.
-To fakt, aczkolwiek te złe wieści
okazały się być całkiem dobre. Powiedziałabym ,że wyśmienite.
-Nie rozumiem.-kręci zdezorientowana
głową
-Nie powiem, przestraszyłam się bo
miałam słabe wyniki i ostatnimi dniami czułam się troszkę gorzej, ale na
szczęście okazało się ,że to nie było to, o czym myślałam.
-Jesteś zdrowa?-dociekała
-Jak ryba!-uśmiechasz się
-W takim razie o co chodzi?-pyta
wyraźnie zdezorientowana
-Nie chciałam ci tego mówić przez
telefon bo myślę ,że wolałaś się tego dowiedzieć ode mnie w cztery oczy.
-Piotrek każ tej swojej żonie mówić
o co chodzi bo ja już nie wytrzymam.-rzuca w kierunku twojego męża ,który
zajmuje miejsce obok ciebie i otacza cię ramieniem.
-Po prostu za jakieś pięć miesięcy z
kawałkiem będziesz ciotką.-wzrusza ramionami
-I mówisz to tak spokojnie?-dziwi
się- Przecież to wspaniale!-mówi wielce uradowana po czym wręcz rozanielona
wyściskuje waszą dwójkę. Przez następne dobre pół godziny mów jak najęta o tym
jak wielce jest uradowana i jak bardzo się nie może doczekać waszego potomka.
Wiedziałaś ,że jak już zacznie mówić, to szybko nie skończy, a także nie
pozwoli sobie przerwać. Znałaś ją niemal całe życie, więc byłaś przyzwyczajona
do tego ,że to ona była wodzirejem wszelkich pogaduszek i tym podobnych. Była
tak okropną gadułą ,że jesteś pewna ,że przegadałby wszystkich, nawet samego
diabła.
-Ostatnio jak wyjechałam na wakacje
to Piotrek ci się oświadczył, a teraz zmajstrowaliście sobie małego albo małą
Nowakowską. Ja to chyba muszę częściej wyjeżdżać.-śmieje się
-Lepiej siedź w Rzeszowie bo zaraz
znowu zostanę sama jak palec.
-I już ja cię tu przypilnuje moja
droga. Opieka dwadzieścia cztery na dobę, lepszej na całym podkarpaciu nie
znajdziesz!-rzuca klaszcząc w ręce.
Wiedziałaś ,że ona wcale nie żartowała i wręcz nie mogłaś się
doczekać aby doświadczyć swojej przyjaciółki w wydaniu nadgorliwej opieki.
Nie byłaby ona sobą gdyby nie wspomniała o calutkich trzech
tygodniach spędzonych na Wyspach Karaibskich wraz ze swoim narzeczonym. Mówiła
jak najęta, co rusz zachwycając się widokami, warunkami czy po prostu jak to
typowa kobieta swoją opalenizną. Nie zapomniała też pokazać wam całej masy
zdjęć jaką wykonała w tym czasie. Musiałaś przyznać ,że te zdjęcia jak na
wziętego fotografa były genialne i trudno było oderwać od nich wzrok. Wtedy
weszliście na kolejny temat, który mogła referować długimi godzinami. Z
pewnością gdyby nie jej druga połówka niepokojąca się o jej osobę szybko nie
opuściłaby waszego lokum. Nie dotrzymujesz zbyt długo towarzystwa Piotrkowi bo
nie mija kwadrans, a ty odpływasz w krainę Morfeusza. Gdy nazajutrz otwierasz
oczy nie siedzisz na kanapie oparta o ramię swojego męża, tylko w waszym
sypialnianym łóżku, a do twoich nozdrzy dociera zapach świeżo mielonej kawy.
Wkładasz kapcie na nogi, leniwie się przeciągasz i wędrujesz ku kuchni gdzie
zastajesz nucącego coś pod nosem i szeroko uśmiechniętego Piotrka.
-Jak tam samopoczucie
grubasku?-uśmiecha się
-Grubasku? Za dwa, trzy
miesiące się przekonasz co to znaczy jak nie będzie mógł mnie objąć.-śmiejesz
się
-No już dobra, dobra.-mówi-
Jak się czujesz?
-W porządku.-odpowiadasz
wzruszając ramionami i zabierając się za przygotowanie czegoś przydatnego do zjedzenia-
Nie patrz tak na mnie.
-Znamy się tyle lat i
uwierz, doskonale wiem kiedy nie mówisz mi prawdy.-trafnie zauważa
-No dobra, może troszeczkę słabo,
ale przysięgam ,że jest lepiej niż wczoraj.
Jakimś cudem udaje ci się go udobruchać, przynajmniej na chwilę
zaspokoić jego ciekawość i rozwiać wszelkie wątpliwości. Choć faktycznie ten
dzień nie należał do najlepszych jeśli chodziło o twoje samopoczucie, to
spędziliście go naprawdę przyjemnie. Kto by pomyślał ,że słodkie nicnierobienie
może być aż tak przyjemne? Z pewnością nie ty. Całe życie biegałaś z jednego
kąta w drugi i nigdy nie potrafiłaś usiedzieć dłużej niż pięć minut w jednym
miejscu bez wykonywania jakiejkolwiek czynności. Zawsze byłaś przyzwyczajona do
ruchu i do wszelkich związanych z nim aspektów, dlatego tak trudno było ci
przystosować się do braku większej aktywności fizycznej, czyli jednymi słowy
błogiego lenistwa, które dotychczas w twoim słowniku nie figurowało wcale.
-Może pogadam z trenerem i
zostanę z tobą?-rzuca nagle ,gdy korzystacie z ciepłego i słonecznego dnia
wylegując się na tarasie
-Ani mi się waż!-rzucasz
niemal od razu- Nawet o tym nie myśl.
-Gabi, ale to nie chodzi o
to czy chcesz czy nie, bo jesteś największym uparciuchem na świecie i choćby
było beznadziejne źle to byś mi kazała jechać, ale o to ,że nie powinienem
teraz cię zostawiać. Wyjadę i co? Będę tysiąc kilometrów stąd i będę się o
ciebie zamartwiał jak głupi?
-Piotruś, to twoje całe
życie, twoja pasja i nie możesz z tego rezygnować, nie musisz tego robić. Mam
Monię, dziewczyny ,a do tego naszego matki robią mi co rusz nalot i wszyscy
pilnują mnie jak tylko mogą, nic mi nie będzie.
-Może to jest moja pasja,
ale nie całe życie.-odpiera- Ty jesteś całym moim życiem, a za kilka miesięcy
będzie nim też ten mały człowieczek.-uśmiecha się po czym zamyka cię w
szczelnym uścisku- Po prostu się o ciebie martwię mała.
-Wiem to.-wzdychasz- Ale
nie możesz się cały czas o mnie bać. Jestem już duża i sobie poradzę.-śmiejesz
się- Przecież wiesz ,że gdyby tylko coś się działo to nawet gdybyś był na
drugim końcu świata wiedziałbyś o tym jako pierwszy.
-Masz niesamowitą siłę perswazji
moja droga.-unosi kąciki ust ku górze
-Po prostu wiem jak cie podejść
Piotruś.-szczerzysz się
-I nie tylko to.-mówi po
czym smakuje twoich ust. Niewinny pocałunek przeradza się w zaciętą walką
języków. Walkę dwójki jakże spragnionych siebie ludzi. Wszystko potem dzieje
się tak szybko ,że nawet nie wiesz kiedy z tarasu przemieszczacie się ku waszej
sypialni.
-Czy my aby na pewno
możemy?-przerywa
-Matko Piotrek, ty to masz
wyczucie czasu.-śmiejesz się- Dlaczego niby nie?
-Nie wiem, tak jakoś mi
przyszło do głowy.-wzrusza ramionami
-Spokojnie, nie ma żadnych,
najmniejszych zastrzeżeń.-mruczysz mu do ucha po czym składasz pocałunki na
jego ustach.
-Ale na pewno?
-Jesteś
niemożliwy!-parskasz śmiechem
-Nie zrobimy mu krzywdy?
-Zaraz ja zrobię krzywdę,
ale tobie.
-Ja po prostu pytam!-unosi
ręce w geście kapitulacji po czym przechodzi do poprzedniej czynności jaką było
pozbawianie cię reszty garderoby i przejście do właściwej części aktu. W jednej
chwili czujesz pod sobą miękki materac, a nad sobą idealnie wyrzeźbione ciało
swojego mężczyzny. Nieprzerwanie obdarza cię namiętnymi pocałunkami i błądzi
swoim wielkim dłońmi po całym twoim ciele. Po chwili wchodzi w ciebie po czym
przechodzi do działania. Poruszając biodrami co raz energiczniej przyprawia cię
o przyśpieszony oddech i absolutną ekstazę. Gdy po chwili twoje ciało oblewa
fala przyjemnego ciepła twój ukochany opada obok ciebie ciężko dysząc i
składając szybki pocałunek na twoich malinowych ustach.
-Nic nie mów.-przykładasz
palec do jego ust uprzedzając jego pytani z serii czy aby na pewno to bezpieczne
w ciąży. Obracasz się na bok by mieć idealny widok na niego. Widzisz ,że
uśmiecha się w twoim kierunku i nieprzerwanie obdarza cię spojrzeniem pełnym
ciepła i uczucia. Błądzisz knykciami po jego kilkudniowym zaroście ,który
delikatnie drażni opuszki twoich palców.
-Nawet nie wiesz jak
dziękuję Bogu ,że dał mi taką odważną żonę, bo gdyby nie ty to pewnie byśmy się
nigdy nie poznali i nigdy bym nie był taki szczęśliwy jaki jestem teraz.-mówi
uśmiechając się do ciebie szeroko
-Gdyby nie to ,że jedna z
koleżanek się rozchorowała i poszłam na zawody w zastępstwie pewnie bym
skończyła jako kocia mama.-śmiejesz się
-Nie z tą buzią słońce.
-Nie z tym charakterkiem
skarbie.-mówisz ze śmiechem- Jak nasze dziecko pójdzie pod tym względem we mnie
to będziemy mieć trochę roboty.
-Tym bardziej jeśli z urodą
pójdzie w ciebie i będzie to ona, to będę musiał kupić sobie wiatrówkę i
pilnować całego osiedla.
-Nie miałabym nic przeciwko
gdyby było taką oazą spokoju jak tatuś.-uśmiechasz się
-Ktoś z naszej dwójki musi
być tym nudziarzem, padło na mnie.
-Może i nudziarz, ale
mój.-spoglądasz na niego z uśmiechem
-Dalej nie mam pojęcia
jakim cudem jesteśmy razem.-chichocze- Chociaż jak to mówią, przeciwieństwa się
przyciągają.
-A pomyśleć ,że twoja
siostra dawała nam pół roku.-śmiejesz się mając w pamięci zakład waszych
starszych sióstr o to ,że nie wytrzymacie ze sobą zbyt wiele. Nie trudno było
się domyślić ich miny na przypomnienie im tego haniebnego zakładu, gdy
wytrzymaliście ze sobą osiem długich i jakże pięknych lat, a jakby tego było
mało zostaliście małżeństwem. Musisz przyznać ,że gdyby ktoś te osiem lat temu
powiedział ci ,że ta chuderlawa tyka będzie twoim mężem to z pewnością
wyśmiałabyś go i to konkretnie. Bo czy ktokolwiek uwierzyłby w związek
wyszczekanej i zbuntowanej nastolatki i cichego i równie skrytego chłopaka? Z
pewnością większość pukałaby się w czoło, ale nie oni. Byliście doskonałym
przykładem ,że miłość nie wybiera, a przeciwieństwa się przyciągają. Byliście
jak ying i yang. Jak ogień i woda. Poszukiwaliście elementu pasującego do
swojego układanki ,który na trwałe ją scali i takowy właśnie znaleźliście w tym
drugim. I choć inny nie dawali wam żadnych szans, to wy trwacie dalej razem,
równie szczęśliwi co przed kilkoma laty. Czy mogło być coś piękniejszego? Z
pewnością na tą chwilę nie było takiej rzeczy.
-Może ja nie pojadę?-mówi
smutno stojąc w przedpokoju z walizką
-Coś ci chyba powiedziałam
na ten temat mój drogi.
-No już dobra, przestaję
narzekać.-wzdycha- Wbij sobie to do tej swojej ślicznej główki ,że jeśli
cokolwiek by się działo nie tak, masz natychmiast do mnie dzwonić i nie
obchodzi mnie czy będzie pierwsza w nocy czy szósta rano.-daje ci reprymendę
-Dobrze panie Nowakowski,
będę dzwonić. Słowo harcerza!
-Mam taka nadzieję
słoneczko.-uśmiecha się pogodnie po czym przytula cię do siebie. Te trzy dni
minęły jak pięć minut. Siedemdziesiąt dwie godziny były tak naprawdę niczym.
Minęły nie wiedzieć nawet kiedy. Mogłabyś tkwić w jego bezpiecznych ramionach w
nieskończoność, dałabyś wiele by ta chwila trwała. Musiało ci jednak wystarczyć
kilka minut w jego ramionach bo już po chwili musiał wyruszać w podróż do
Spały, a ty znów zostałaś sama. Znów chodziłaś z kąta w kąt w pustym
mieszkaniu. Znów przewracałaś z boku na bok po wielkim łóżku. Znów miałaś
niespokojne sny. Powtórnie czułaś jakby brakowało ci jakiegoś elementu w
środku. I pomimo faktu ,że wszyscy dotrzymywali ci towarzystwa jak tylko mogli
i organizowali ci czas na wszelkie możliwe sposoby to i tak brakowało ci tego
,któremu ślubowałaś miłość i wierność.
-Dzisiaj masz wizytę u
lekarza?
-Skąd wiesz?-mrużysz oczy-
Ach no tak, zapomniałam ,że mój mąż mnie pilnuje na każdym możliwym kroku i
przemyca wam wszelkie informacje.-śmiejesz się
-Też bym chciała takiego
męża.-wzdycha
-Co znowu zrobił biedny
Marcin ,że popadł w niełaskę?
-Nie ważne.-macha ręką na
odczepne- To na którą masz wizytę?
-Właściwie to już muszę się
zbierać.-mówisz widząc na zegarze godzinę trzynastą. Dopijasz duszkiem szklankę
soku po czym udajesz się do łazienki w celu doprowadzenia się do względnego
ładu. Sprawnie uwijasz się z wszelkimi zabiegami upiększającymi i już po
kilkunastu minutach jesteś w pełni gotowa.
Na nic zdają się twoje lamenty, gdy Monia kategorycznie zabrania
ci usiąść za kierownicą. Z kim jak z kim, ale z nią nie zamierzałaś się kłócić
bo chcąc nie chcąc wiedziałaś ,że jesteś na straconej pozycji. Po kilku
minutach szaleńczej jazdy twojej przyjaciółki po rzeszowskich przedmieściach
docieracie na miejsce sporo przed czasem. Siedzisz niecierpliwie w poczekalni
wbijając paznokciami bliżej nieznany ci rytm. Nie potrafisz siedzieć równie
spokojnie co przyjaciółka ,która jak gdyby nigdy nic przeglądała sobie
czasopismo.
-Czym się denerwujesz?
-Nie wiem.-kręcisz głową-
Po prostu mam dziwne przeczucie.
-Daj spokój, nie panikuj
Gabi.-uśmiecha się krzepiąco- Założę się ,że z maluchem jak i z tobą wszystko
jest w jak najlepszym porządku.
-Obyś miała
rację.-uśmiechasz się nikle w jej kierunku.
Kolejne minuty siedzenia w poczekalni wydają się być całą
wiecznością. Na dźwięk swojego imienia i nazwiska wywołanego przez kobietę w
białym kitlu natychmiast wstajesz. Spoglądasz w kierunku Moni ,która kiwa
delikatnie głową i uśmiecha się do ciebie po czym wchodzisz do gabinetu lekarza
uprzednio biorąc głęboki oddech. Witasz się z lekarzem po czym zajmujesz
miejsce naprzeciw niego. Tradycyjnie już zadaje ci wszelkie podstawowe pytanie,
od samopoczucia na diecie kończąc. Widzisz wyraźnie jak marszczy czoło i
delikatnie kręci głową. W jednej chwili potęguje się w tobie strach. Dokładnie
ten sam, który towarzyszy ci od czasów pokonania demonów przeszłości. Masz
wrażenie ,że zaraz twoje serce wyrwie się z piersi ,a twój oddech przyśpiesza z
każdym kolejnym ułamkiem sekundy.
-Pani Gabrielo ja nie będę
pani okłamywał, nie podobają mi się te wyniki.-marszczy brwi- Będzie pani
musiała położyć się do szpitala na parę dni.
-To konieczne?-krzywisz się
-Gdyby nie było, nie
mówiłby o tym pani.-odpowiada- Z maluchem wydaje się być wszystko w jak najlepszym porządku, niepokoją mnie te
niskie wskaźniki w badaniach i pani złe samopoczucie.
Ledwo powstrzymujesz łzy. W zasadzie nie słuchasz nawet tego co ma
ci do powiedzenia lekarz. Siedzisz jak zahipnotyzowana mając w głowie jego
słowa. Nie potrafisz wydusić z siebie ani słowa. Nie potrafisz się ruszyć. Masz
ochotę krzyczeć. Masz ochotę wybuchnąć płaczem. Masz ochotę schować się gdzieś
gdzie nikt cię nie znajdzie i przeczekać do wszystko. Nie pragniesz jednak
teraz niczego innego jak Piotrka obok. Jak niczego innego na świecie.
*
Choć zewnętrznie jakkolwiek się trzymam,
tak zewnętrznie krzyczę, wrzeszczę, płaczę. Wewnętrznie umieram ze strachu. Nie
potrafię nie dopuszczać do siebie myśli o najgorszym. Nie potrafię myśleć o tym
w kategorii błahostki. Po prostu nie umiem. Czy w życiu zawsze musi być tak ,że
po cudownych dniach pełnych szczęścia przychodzi ze zdwojoną siłą najgorsze?
Czy zawsze gdy trzymamy gardę dostajemy cios poniżej pasa? A może to już nokaut?
Czy może wstęp do następnej rundy?
Nie
potrafię. Nie chcę. Nie mogę.
Proszę.
Tak bardzo proszę.
Nie pozwól proszę by spełniły się
najgorsze koszmary. By koszmary stały się prawdą.
A co jest najgorsze? Czekanie. Czekanie na
decyzję w żadnym stopniu niezależną od nas. To on pociąga za sznurki. To on
może je przedłużyć, ale może też boleśnie ukrócić…
~*~
Wyszło super-długo jak na moje standardy ,ale tak to jest jak człowiek odpali worda, ulubione piosenki i pisanie po prostu samo idzie. Myślę ,że kto jak kto, ale Wy nie będziecie mi mieć za złe tejże długości :P Cóż mogę powiedzieć? Akcja powoli nabiera rumieńców, zaczyna się coś dziać. Jak wspominałam, jeśli szukacie ciepłych kluch do poczytanie, to pod tym adresem ich nie znajdziecie. Będzie inaczej niż wcześniej, na moich innych opowiadaniach, ale pod jakim względem tego już Wam zdradzić nie mogę choćbym nie wiem jak chciała. Przyznam ,że jestem całkiem zadowolona z niego. Za wszelkie literówki, błędy itp przepraszam, ale word jest taką cholerą ,że sam dość często poprawia wyrazy i nie jestem też w stanie wszystkiego wyłapać nawet przy kilku czytaniach.
Miłego weekendu!
Ściskam,
wingspiker.
PS. Napisanie kilku słów nie boli, a jak motywuje!
Ja nie wytrzymam do następnego piątku. :D
OdpowiedzUsuńRozdział fajny, bo długi i coś sie dzieje. Strasznie szybko go pochłonęłam. Może te złe wyniki nie oznaczają czegoś najgorszego. Łudzę się, że będzie do dobrze. :)
Czekam ze zniecierpliwieniem i pozdrawiam :)
Dziękuję ;)
UsuńJa od razu przepraszam, że nie było mnie tu pod ostatnim postem, ale zwyczajnie nie zdarzyłam dziś jeszcze tego przeczytać, ale już jestem.
OdpowiedzUsuńJestem jednocześnie szczęśliwa i strasznie zaniepokojona :-/
Boje się, że Gabrysia może znów zachorować, że coś się stanie, ze wszystko się spieprzy. :(
Mam jednak nadzieję, że nie będziesz tak drastyczna.
Pozdrawiam,
Dzuzeppe :-*
Jasne, rozumiem :) Zobaczymy :P
UsuńCzytając większą część rozdziału zastanawiałam co tu będzie nie tak... przecież wszystko jest tak idealnie, a jednak stać się coś musi... tylko co? ;) Czekam na dalsze rozdziały! ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Klaudia ;)
Jaka ja przewidywalna ;p
Usuńboski rozdzial c: wiedzialam, od poczatku wiedzialam, ze cos bedzie nie tak, nie wiem skad, nie wiem jak, ale wiedzialam, to chyba tzw. "kobieca intuicja" xD mam nadzieje, ze te zle wyniki to nic powaznego, łudzę sie jeszcze, ze tak bedzie, choc znajac ciebie to pewnie jeszcze duzo nagmatwasz, nie wytrzymam do piatku! ja chce juz kolejny, ale no cóż musze czekac :'( pozdrawiam i zycze weny c:
OdpowiedzUsuńMy kobiety chyba już tak mamy :P
UsuńZastanawiam mnie czym jest TO z czym walczyła szesnaście lat temu, ale tego pewnie się dowiemy. Caro, daj mi takiego kochanego Piotrusia, bo przydałaby mi się bardzo.
OdpowiedzUsuńCałuję.
Zobaczymy ;)
UsuńSłońce. W poprzednim blogu martwiłam sie, czy oby na pewno Wronka odzyska miłość swojego życia, tak tutaj martwię się o zdrowie naszej przyszłej mamy i jej dziecka. Taki Piotrek by się rzeczywiście jej przydał. Natychmiastowego.
OdpowiedzUsuńMam jednak nadzieję, że tutaj też skończę czytać.Twojego bloga z uśmiechniętą michą :)
Całuję!
Też mam taką nadzieję :)
UsuńOby te "demony" z przeszłości, które pokonała nie powróciły do niej...Chciałabym, żeby było dobrze, ale...tu się może sporo wydarzyć i możliwe, że nie będzie miło i sielankowo. Ale cóż, wierzę, że będzie dobrze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Wszystko się okaże :)
UsuńNadrobiłam, i chyba mogę pluć sobie w brodę, że teraz dopiero trafiłam na Twoją twórczość. Przynajmniej na razie nie mam czasu, by nadrobić inne Twoje projekty, jednak z tym będę do końca :*
OdpowiedzUsuńBoję się tak bardzo o Gabi :C Tak miło mi się czytało o wzajemnym dopełnieniu spokojnego Piotrka z energiczną Gabrysią i nie wyobrażam, że może coś zakłócić ich szczęście. Boję się, ale jestem optymistką i wierzę, że mimo wszystko będzie dobrze! Musi!
Ściskam :*
(dodałam Twojego bloga do zakładek, więc powinno automatycznie mi wyświetlać, jeśli będzie nowość, lecz gdy informujesz przez gg to poproszę - 8638412 :* )
Jej, miło mi ,że chciało Ci się to nadrabiać! :D
UsuńOby choroba nie wróciła i to nie było coś poważnego ;/ Przecież było tak dobrze. Nie może im sie to szczęście tak szybko rozsypać. Zapewne Piotrek przyjedzie jak tylko sie dowie, że jego ukochana jest w szpitalu. Dobrze, że ma w nim takie wsparcie ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Zobaczymy :)
UsuńTak bardzo martwi mnie to co się dzieje z Gabi. jeszcze nie ma obok niej Piotrka. Jestem ciekawa co to za straszna choroba... czytam każde twoje opowiadanie, czekam na kqażdy rozdział. Villia
OdpowiedzUsuńNa nowo zaczęłam się bać o Gabi i już mam całą masę czarnych wizji -,- Oby to tylko była moja nadgorliwa wyobraźnia, a nie fakty, które jeszcze się nie urzeczywistniły. Oby tylko nie było nic Maluszkowi i jej. Żeby urodziła zdrowe dzieciątko i później była zdrowa...
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że dopiero teraz, ale od miesiąca nie mam praktycznie wolnych weekendów i muszę nadrabiać poślizg w komentowaniu w tygodniu.
Zobaczymy czy słusznie ;)
UsuńZostałaś nominowana do Libster Award przez faith-hope-volleyball.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNie bawię się w to, sorki :)
UsuńZostałaś nominowana do Libster Award przez chce-byc-przy-tobie.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuń;)
Usuń