piątek, 7 marca 2014

Prolog, czyli predestynacja zerowa.

Wiele ludzi czeka latami na ten jeden, jedyny dzień w życiu. Na ten ponoć najpiękniejszy dzień całego ludzkiego żywota. Dzień ,który będzie się pamiętać do końca ziemskiej wędrówki. Ten dzień na który czeka się latami. Ten do którego będzie się wracać wspomnieniami, gdy będzie się siedziało w bujanym fotelu i spoglądało na bawiące się w oddali wnuki. Ten dzień w którym kończymy samotną życiową wędrówkę. Dzień kiedy stajemy się absolutną jednością z drugą osobą. Osobą ,którą kochamy bezwarunkowo, a ona obdarza nas tym samym uczuciem. Naszą drugą połówką, z którą mamy nadzieję dotrwać wspólnie końca ziemskiej podróży.
 -Mówiłem już ,że mam najpiękniejszą żonę na świecie?-mruczy ci przyjemnie do ucha
 -Dzisiaj co najmniej z tysiąc razy.-odpowiadasz z promiennym uśmiechem- Zobaczymy czy będziesz to powtarzał za dziesięć lat.
 -Czyżbyś wątpiła w swojego wspaniałego męża?
 -Jesteś nim od dobrych dziesięciu godzin.-wywracasz teatralnie oczami, choć doskonale wiesz ,że ta czynność wprawiła go w rozbawienie
 -Znam chyba dobry sposób by cię przekonać.-składa ciepły pocałunek na twojej szyi
 -Nie tak prędko kochany mężu, nie wypada nam jako pierwszym zniknąć z własnego wesela.-studzisz jego zapał i nie wzrusza cię nawet jego charakterystyczna mina, którą próbuje cię przekonać do wszelkich swoich racji.- Czyżby pierwszy małżeński foch panie Nowakowski?
 -Skąd ten pomysł pani Nowakowska?
 -Piotruś, znam cię sto lat, wiem kiedy masz focha.-zauważasz
 -Wcale nie mam focha.-szedł w zaparte
 -W takim razie chętnie zatańczysz ze swoją ulubioną ciotką Danutą!
 -Co?!-rzuca przerażony
 -Właśnie tu idzie, a ja wcale, a wcale nie zamierzam cię ratować.-szczerzy się ,a na widok jego gromowładnego spojrzenia wybuchasz cichym śmiechem. Nie możesz jednak powstrzymać śmiechu, gdy widzisz jego błagające spojrzenie. Nie mogłaś też napatrzeć się z jaką gracją, ten ponad dwu metrowy facet porusza się na parkiecie. Nie mogłaś też uwierzyć w to ,że on i jego gracja należą teraz tylko i wyłącznie do ciebie, choć defacto papierek był w waszym przypadku absolutną zbędnością. Bo czy ludziom, którzy są ze sobą nieprzerwanie od blisko ośmiu lat potrzeba czegoś więcej niż obecności tego drugiego? Byliście jak woda i ogień. Ty od zawsze byłaś ogromną paplą i wulkanem energii, on natomiast należał do tych spokojnych, ceniących sobie własne towarzystwo. Z pewnością wydawać się mogło ,że ludzie o tak odmiennych charakterach nie mają prawa być razem, tym bardziej nie tak długo. A jednak, wy pomimo jakże sprzecznych osobowości kochaliście się najbardziej na świecie i nie przeszkadzała wam ta odmienność w niczym.
 -Nie pomożesz mu?-pyta stojąca obok twoja przyjaciółka i druhna w jednym
 -Niech się jeszcze chwilę pomęczy.-chichoczesz
 -Wy to jesteście naprawdę dobrani.
 -Nie wątpię moja droga.-uśmiechasz się.
Po chwili dopadają cię spragnione informacji panie z twojej części rodziny, pragnące znać absolutnie każdy szczegół i aspekt twojego obecnego życia. Nie wypadało ci ich spławić, na pewno nie dzisiaj. Musiałaś z ogromną cierpliwością wysłuchiwać ich wszelakich pytań i jakże powściągliwie na nie odpowiadać. Bo nie oszukujmy się, to czy planujecie i w jakich ilościach mieć potomków, gdzie planujecie mieszkać, czy nie jesteś w ciąży i tym podobne pytania raczej nie należały do najłatwiejszych i tych na które chciałabyś odpowiadać z najdrobniejszymi szczegółami.
 -Tu jesteś, okropna kobieto.-muska twoją szyję
 -Czyżby ciocia Danuta cię wypuściła ze swoich szponów?-chichoczesz stając z nim twarzą w twarz
 -Bardzo zabawne skarbie.
 -A nie?-ciągniesz wyraźnie go irytując- Panie Nowakowski, w dniu własnego ślubu strzelił pan już dwa fochy, czyżby kolejny?
 -Skąd ten pomysł?-prycha- Ale muszę ci przyznać rację, to było trochę zabawne.
 -Masz to udokumentowane.-szczerzysz się- Będziesz mógł to sobie wspominać do końca życia, do woli.
 -Seerio?-pyta zszokowany, lecz po chwili wybucha śmiechem- Jest już po czwartej, długo mam jeszcze czekać?
 -Do ostatniego gościa.-chichoczesz
 -Mówisz poważnie?
 -Piotruś, ale ty jesteś naiwny!-wybuchasz śmiechem- Myślę ,że Krzyśka nie przebijesz bo jest w życiowej formie i może do poprawin wytrzymać, ale do piątej minimum.
 -Testujesz moją cierpliwość żono?-unosi brew ku górze
 -Owszem mężu.-unosisz kąciki ust ku górze- A teraz choć, bo cię Danuta znajdzie i tym razem, tak szybko cię nie wypuści.
Zabawa trwała w najlepsze, z pewnością smaczku dodawał fakt ,że liczną grupę wśród zgromadzonych stanowili wyrośnięci faceci o niesamowitym poczuciu humoru ,którzy robili za całą zgraję kabaretów. Dobre humory nie opuszczały w zasadzie nikogo i wbrew oczekiwaniom jeszcze po piątej nad ranem na sali bawiła się liczna grupa gości. Dopiero przed siódmą całe towarzystwo zaczęło się wykruszać, jednak najwytrwalsi dotrwali wedle wszelkich doniesień, nie bagatela bo do ósmej.
 -A teraz mogę?-mruczy ci przyjemnie do ucha kiedy jesteście w zajmowanym przez was pokoju
 -Nie wiem, nie wiem, muszę się zastanowić.
 -To ja chętnie ci pomogę w podjęciu decyzji.-odpowiada i wpija się zachłannie w twoje usta. Toczycie zacięty bój języków. W międzyczasie zdejmujesz mu muszkę i rozpinasz kolejne guziki w koszuli.
 -Wyglądasz nieziemsko w tej sukience, ale sądzę ,że jeszcze lepiej bez niej.
 -Gdzie się podział ten nieśmiały Piotruś?
 -Za sprawą pewnej drobnej i dość szalonej szatynki gdzieś się zapodział.-uśmiecha się zawadiacko by po chwili motania się z zapięciem twojej sukni ściąga ją z ciebie w ekspresowym tempie. Widzisz jego błysk w oku i wzrok pełen pożądania. Absolutnie się mu poddajesz, jemu i pragnieniu jego bliskości.
Gdy nazajutrz otwierasz oczy jesteś wtulona w idealnie wyrzeźbiony tors swojego ukochanego w dalszym ciągu pogrążonego we śnie. Uśmiechasz się, jak gdyby wciąż nie potrafiąc uwierzyć w to ,że jesteście mężem i żoną. Wciąż wydaje ci się to być snem. Jednak to była najprawdziwsza prawda. Tak długo napawałaś się tym błogim widokiem ,że nawet nie spostrzegłaś się kiedy niebieskie tęczówki zaczęły ci się gorliwie przypatrywać.
 -Co robisz?-pyta jeszcze wyraźnie zaspanym głosem
 -Podziwiam swojego wspaniałego męża, nie mogę?-unosisz kąciki ust ku górze
 -Rób to na zapas, bo za niewiele ponad tydzień ci ucieka do zakonu.-chichocze doskonale wiedząc jak nie cierpisz, gdy wyjeżdża. Gromisz go jedynie spojrzeniem i po chwili dość niechętnie podnosisz się z jakże wygodnego łóżka i wędrujesz ku łazience. W ekspresowym tempie bierzesz prysznic, swój opłakany wygląd zmieniasz w mgnieniu oka i po zaledwie dwudziestu paru minutach opuszczasz pomieszczenie. Twoim oczom ukazuje się twój małżonek mocujący się jak zwykle z krawatem.
 -Nigdy się nie nauczysz?-śmiejesz się przejmując od niego krawat
 -Chyba nie.-kręci głową- Co ja bym bez ciebie zrobił kochanie?
 -Przepadłbyś.-odpowiadasz ze śmiechem kończąc swoje dzieło-Gotowy?
 -Zależy o co pytasz.-szczerzy się by po chwili skraść ci buziaka i ująć za dłoń, by wspólnie zejść do bawiących się już gości. Jak też się spodziewali, zabawa trwała w najlepsze, a goście specjalnie nie odczuli braku głównych postaci tego zdarzenia bo znajomi pana młodego zdążyli zadbać o odpowiednią atmosferę.
 -Pit, chwal się gdzie zabierasz żonę w podróż poślubną?-pyta Ignaczak
 -No mów, chętnie się dowiem gdzie mnie wywozisz.-chichoczesz
 -Niespodzianka.-pokazuje język
 -Patrz jaki tajemniczy się zrobił, doba po ślubie i już inny facet!-prycha libero
 -Trzeba go było wcześniej ochajtać bo jakiś bardziej rozmowny jest.-wtrąca Kurek
 -Bardzo śmieszne!-komentuje sam zainteresowany
 -Gabi ja nie wiem jak ty to robisz, ale rób z nim to dalej.-rzuca siatkarz
 -Mówisz, masz.-śmiejesz się
 -Gdzie tyś ją znalazł?-pyta
 -Ma się swoje sposoby i ten nieodparty urok osobisty.-rusza zabawnie brwiami otaczając cię ramieniem
 -Mam ci przypomnieć kto pierwszy zaczął rozmowę?-pytasz rozbawiona
 -Ten szczegół przemilczmy.
 -Ja chętnie posłucham!-szczerzy się rzeszowski siatkarz
 -Innym razem Krzysiu.-odpiera środkowy-Bo teraz zamierzam porwać moją żonę do tańca, bo zakładam ,że ty z nią więcej tańczyłeś niż ja.
 -Bardzo prawdopodobne.-śmieje się libero po czym twój mąż wcale nie rzucają słów na wiatr zaprasza cię do tańca. Tańczycie, śmiejecie się jak nastolatki. Wciąż nie potrafisz uwierzyć w swoje ogromne szczęście. Bo kto by pomyślał ,że jedna osoba może dać nam tak wiele szczęścia? Pomyśleć jak wiele w naszym życiu zależeć może od drugiego człowieka.
 -Co ty robisz?
 -Jestem staroświecki i wedle tradycji chcę cię przenieść przez próg.-odpowiada
 -No nie wiem czy dasz radę.-droczysz się z nim doskonale wiedząc jak to na niego zadziała. Na jego reakcje nie musi czekać ani sekundy.
 -Czy ty w ogóle coś jesz?-pyta gdy tkwisz w jego ramionach- Na treningu podnoszę dwa razy tyle chudzielcu.
 -No nie wiem czy ważąc sto kilo dalej bym ci się podobała.-chichoczesz
 -Jak cię poznałem przypominałaś bardziej chłopczycę, a mimo to mi się spodobałaś.
 -A ty byłeś niemową.-odgryzasz się
 -Niemową?-rzuca przyciskając cię do ściany i tym samym krępując twoje wszelkie ruchy.
 -Do tego strasznie nieśmiałą.-ciągniesz
 -Dzięki Bogu trafiłem na tą słodką chłopczycę.-szczerzy się- I co my byśmy bez siebie zrobili?
 -Ty dalej byś był ponad dwu metrową niemową, a ja chłopczycą.-śmiejesz się spoglądając prosto w oczy swojemu największemu skarbowi.
Jedno trzeba było wam oddać. Uzupełnialiście się idealnie. Pasowaliście do siebie jak dwa puzzle. Jak dwie połówki jabłka. Egzystujecie razem, tworząc nierozerwalną całość od blisko ośmiu lat. I pomimo tych sprzeczności, tych jakże różnych charakterów jesteście ze sobą na dobre i na złe.
 -O czym tak gorliwie myślisz?-pytasz gdy siedzicie wieczorem na kanapie i widzisz jego skupioną minę
 -Bo tak sobie myślę ,że wszyscy mnie pytają o to, a tak na dobrą sprawę my nawet o tym nie rozmawialiśmy nigdy.-rzuca
 -Strzelam ,że chodzi o dzieci?-pytasz po czym widzisz jego skinięcie głową- Wiesz ,że uwielbiam dzieci, ale chcę skończyć studia.
 -Z resztą muszę się trochę tobą nacieszyć, dopiero potem będę gotów się tobą z kimkolwiek dzielić.-cmoka cię w policzek
 -Od kiedy jesteś taki zaborczy?-mrużysz oczy
 -Odtąd, od kiedy mam tak nieprzyzwoicie piękną żonę na wyłączność.-mruczy ci przyjemnie do ucha
 -Ty nie bądź taki rozochocony, tylko idź się spakować wielkoludzie, bo ja cię rano zbierać nie będę.
 -Wyjątkowo, jestem w całości spakowany.
 -Znam cię zbyt dobrze by w to uwierzyć.-śmiejesz się mając w pamięci wasze poprzednie wczasy, czy też to jak zbiera się co roku na zgrupowanie reprezentacji.-Także idź lepiej sprawdź bo znając ciebie zapomniałeś czegoś jakże istotnego.
 -Kilka dni po ślubie i już dyktatura.-fuczy
 -Nie narzekaj bo zawsze mogłeś trafić na gorszą!-rzucasz gdy ten niechętnie podnosi się z kanapy i wędruje ku waszej sypialni. Gdy po ponad piętnastu minutach nie wraca a z głębi domu daje się usłyszeć odgłosy przeszukiwania szafy, rozbawiona wędrujesz ku pokojowi. Stoisz oparta o futrynę, ledwie powstrzymując śmiech.
 -Chciałoby się powiedzieć, a nie mówiłam.-rzucasz wreszcie po chwili
 -Dobrze ,że z naszej dwójki to ty jesteś tą bardziej rozgarniętą kochanie.
 -A powiesz mi czego szukasz?-pytasz
 -Już niczego.-szczerzy się wkładając kąpielówki do walizki.
 -Ty naprawdę byś beze mnie przepadł Piotruś.
 -Dlatego też, cię mam.
 -I tylko dlatego?-pytasz przyglądając mu się pytająco i delikatnie przygryzając wargę
 -Jest jeszcze parę takich rzeczy.-uśmiecha się zalotnie obejmując cię
 -Słucham.
 -Jak zawsze złakniona informacji.-śmieje się- Chociażby dlatego ,że zawsze o wszystkim zapominam, a tobie nie umknie nic. Często rozwalam rzeczy treningowe po całym domu, albo nie zmywam po sobie, a ty ze stoickim spokojem mnie za to ganisz. I czasem gdy mam zły dzień i nie mam absolutnie ochoty do życia, to wystarczy ,że się uśmiechniesz i wszystko mija.-urywa- Mam mówić dalej?
 -Myślę ,że wystarczy.-mruczysz by po chwili czuć jego ogromną dłoń wodzącą wzdłuż twojego kręgosłupa co raz to niżej. Wydajesz z siebie cichy pomruk, co spotyka się z jego wyraźną aprobatą bo po chwili jego ręce czujesz pod bluzką, a twoją szyję obsypuje mokrymi pocałunkami. Zupełnie się poddajesz. Poddajesz się jemu, czy też po prostu chwili. Poddajesz się mężczyźnie, którego bezgranicznie kochasz, a on darzy ciebie dokładnie takim samym uczuciem.
Nic, ani nikt nie mógł przerwać tej chwili. Nikt nie mógł zakłócić waszej harmonii. Waszego spokoju. Małżeńskiej sielanki, którą chcielibyście przedłużać aż do końca życia. Tych dni w które mieliście siebie na absolutną wyłączność. Dni w których cieszyliście się obecnością tego drugiego. A nawet tych kiedy nie widzieliście się po kilka tygodni i tęskniliście jak nikt inny. A już zwłaszcza tych w których po tygodniach usychania z tęsknoty wpadaliście w swoje, jakże spragnione bliskości tego drugiego ramiona. Nikt ani nic na świecie nie miało prawa zakłócić waszego ładu. Waszego skrzętnie poukładanego świata. Zbudowanego od podstaw, które korzeniami sięgały dwa tysiące piątego roku, gdy byliście nastolatkami nie znającymi życia ani głębszego pojęcia uczucia, jakim była 'miłość'.
Ale czy aby na pewno?...
~*~
Tak oto witam Was moje drogie na początku mojej ostatniej drogi w blogosferze. Od dziś poczynając, rozdziały pojawiać się będą w piątki, aczkolwiek zastrzegam sobie ,że mogą od czasu do czasu nastąpić drobne 'obsuwy', góra do niedzieli. Cóż mogę powiedzieć? Prolog ten formował się jeszcze na długo przed naturalną 'śmiercią' sprzecznych, aczkolwiek dzisiaj go dopracowałam. Może nie jest to majstersztyk, ale nie chciałam w nim za wiele zdradzić, ale też jednocześnie jakkolwiek wprowadzić Was w opowiadanie. Jak też wspomniałam w notce informacyjnej, to nie będzie, wbrew pozorom, opowiadanie z serii love story, nie będzie tu może tak wesoło jak na moim poprzednim. Jednak chcę Was zapewnić, że włożę w pisanie go całe serducho, bo chcę pozostawić po sobie jak najlepsze wrażenie :) 
Ściskam,
wingspiker.
PS. Zapraszam do zakładki 'informowani', to zdecydowanie ułatwi mi życie :)
| ask | twitter | duet |

17 komentarzy:

  1. napiszę ci tylko, że będę tutaj od początku do końca, ale niestety tylko duchem.
    kocham Pita, kocham twoje historie, tak więc tą z pewnością też pokocham tak samo jak sprzecznych.
    ściskam bardzo mocno!

    OdpowiedzUsuń
  2. Piteeeer! *-* Jak fajnie go tu widzieć. ;3 Tak piszesz, że to nie będzie love story, a prolog jest iście słodki...
    Widzimy się za tydzień. ;)
    Pozdrawiam,
    OL. ;>

    OdpowiedzUsuń
  3. Teraz wszyscy rozstają się pisaniem :( Mam nadzieję, iż jednak natłok nauki w końcu się zmniejszy i będziesz mogła tu spokojnie wrócić z nowymi jeszcze lepszymi pomysłami. Będę na to czekać ;)
    Co do opowiadania zapowiada się zagadkowo. Zaczyna się sielanką ale znając Ciebie nie potrawa to długo ;) Rozrywkowy Pit? Jestem na TAK! :D Jak zawsze super, czekam na 2

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy, aczkolwiek to nie zależy też od nauki :< Co do sielanki, to się okaże ;)

      Usuń
  4. Bardzo ciekawie się zapowiada i już się nie mogę doczekać, co też wydarzy się w życiu świeżo upieczonych państwa Nowakowskich ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapowiada się niesamowicie ciekawie, zwłaszcza, że głównym bohaterem jest Piotrek. Poza tym zaczęło się weselem, a ja jestem ich wielką fanką, bo gdzież można się tak dobrze bawić z wujkiem Staszkiem, czy ciotką Bożeną, jak nie na weselichu? Jak na razie intrygujesz, szczególnie tym ostatnim zdaniem. Kiedyś mi napisałaś, że będzie wyciskacz łez. I na to już powoli się szykuję, w dodatku ta piosenka, matko! Także pozostaje mi czekać na pierwszy rozdział tej historii.
    Wielki przytulas! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Oni są tacy słodcy razem i idealnie do siebie pasują dopełniając się. Tylko im pozazdrościć takiego stanu w jakim tkwią. Martwi mnie tylko to co się takiego stanie w ich życiu...

    OdpowiedzUsuń
  7. No, no. Zapowiada się bardzo ciekawie ;) Tylko, że zaczęłaś tak jakby od końca, czyli happy endu, ślubu. Może źle się wyraziłam mówiąc "happy end", bo przecież może to być "happy beginning" :D Ciekawa jestem czy opiszesz te osiem lat, czy zdarzenia po ślubie ;)

    Czekam na następny :)

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapowiada się bardzo, bardzo ciekawie! Osoby o zupełnie dwóch innych charakterach, a jak świetnie do siebie pasują, jak dobrze się sobą wzajemnie uzupełniają, to takie sprzeczne, jedno z drugim... a jednak ;)
    Chcę więcej, dużo więcej. Więc czekam na następny! ;)
    Pozdrawiam, Klaudia ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. hmm zainteresowalas mnie c:
    bede tu c: czekam na cd c: rozdzial piekny
    ~ pozdrawiam i zycze weny

    OdpowiedzUsuń
  10. Boję się jak ich zmaltretujesz, ale na razie nie myślę i cieszę się ich szczęściem! Oni są serio wyjątkowi. Do przeczytania w przyszłym tygodniu.
    Pozdrawiam, Kinga xx

    OdpowiedzUsuń