<podkład>
Dwadzieścia cztery godziny. Tysiąc czterysta czterdzieści minut. Osiemdziesiąt sześć tysięcy czterysta sekund. Dzień. Najgorsza doba z możliwych. Doba w czasie której na przemian umierałaś ze strachu i płakałaś z bezsilności. Biłaś się z najgorszymi z możliwych myślami. Snułaś różnorakie scenariusze. Dopisywałaś różne zakończenia swojej historii. Wyobrażałaś sobie wszystko to co może stać się ,gdy ci się nie uda. I choć za wszelką cenę starałaś się myśleć pozytywnie to za cholerę nie potrafiłaś. Cały twój umysł przeszedł w całkowite władanie równie przerażającego potwora ,który zatruwał twoje życia. Strach zapanował nad twoim umysłem i ciałem w zupełności. Oplótł cię niczym trujący bluszcz i za nic w świecie nie chciał puścić, tylko oplatał twoje kruche ciało co raz to ciaśniej, przesłaniając wszelkie dobre myśli. Zwątpiłaś. W tym momencie nie wierzyłaś już w to ,że tobie się uda. Nie żywiłaś złudnej nadziei ,że wyzdrowiejesz. Nikt nie musiał ci tego mówić. Widziałaś to w ich oczach. Widziałaś to w oczach lekarzy czy oczach najbliższych przepełnionych tym piekielnym strachem. Zdawałaś sobie sprawę ,że nie walczysz już o siebie bo byłaś na zupełnie straconej pozycji, przynajmniej w twoim odczuciu. Teraz walczyłaś już tylko dla niej. Dla tej małej kruszynki noszonej pod twoim sercem. To dla niej zaciskałaś co dnia zęby, gryząc wargę często do krwi byle wytrzymać. Byle nie dać się rozdzierającemu od środka bólowi ,który co rusz zabierał jakąś cząstkę ciebie. Bólowi ,który zabijał cię od środka. Chorobie ,która chciała zabrać ci to co miałaś najcenniejszego. Nie tylko twoje życie. Chciała ci zabrać twoje największe szczęście jakie miałaś w życiu. Chciała ci odebrać Piotrka. Lenkę. Przyjaciół. Rodzinę. Chciała zabrać ci dosłownie wszystko ,a ty nie potrafiłaś się przed tym bronić. Byłaś zbyt słaba. Nikłaś w oczach. Choć na co dzień się uśmiechałaś, to wewnętrznie rzewnie płakałaś. Po prostu czułaś ,że nie zostało ci zbyt wiele czasu. Jakiś cichy głos w twojej głowie mówił ci ,że wraz z przekroczeniem linii mety w twoim maratonie życia jednocześnie będzie to twój ostateczny finisz. I choć cholernie bałaś się tej wizji, nie mówiłaś tego głośno. Musiałaś udawać silną. Ty jedyna musiałaś choć stwarzać pozory tego ,że wszystko jest dobrze. Tego ,że wierzysz, gdy tak naprawdę dawno przestałaś wierzyć. Musiałaś podejmować tą jakże złudną walkę z góry skazaną na niepowodzenie.-Dzwoniłaś do Piotrka?-pyta Monia
-Jeszcze nie.-kręcisz głową
-Dlaczego?-dziwi się przyjaciółka
-Nie wiem jak mam mu to powiedzieć.-kręcisz zrezygnowana głową- On będzie chciał zaraz tu przyjechać, a nie może tego zrobić. Musi zagrać na tych mistrzostwach.
-Gabi, to jest zbyt istotny szczegół byś mu tego nie powiedziała.-wzdycha Monika- Tu nie chodzi już tylko o ciebie. To dotyczy nas wszystkich.-mówi ledwo powstrzymując emocje- Przecież chodzi o twoje życie...
-Nie chodzi o mnie.-kręcisz przecząco głową- Teraz już chodzi tylko i wyłącznie o małą.
-Nie mów tak..-strużki łez spływają po jej policzkach
-Ale taka jest prawda i nie uciekniemy od niej. Ja już przegrałam Monia.
-Nie pozwalam ci tak mówić do cholery!-krzyczy rozpaczliwie- Słyszysz? Nie mów tak, to nie prawda!-rzuca się na ciebie i przytula- Wyjdziesz z tego i kiedyś będziesz się śmiać z tego ,że tak mówiłaś.
-Więcej szans jest na to ,że za pół roku mnie tu nie będzie niż na to ,że z tego wyjdę. Nie żyjmy w nierealnym świecie.
-Przecież ty nigdy się nie poddajesz. To ja zawsze pierwsza dawałam za wygraną i ty za każdym razem udowadniałaś mi jak bardzo się myliłam.
-Teraz rolę się trochę odwróciły.-odpowiadasz wzdychając- Po prostu nie nastawiam się na cud, nie chcę się potem rozczarować.
-Obiecaj mi jedno. Błagam, obiecaj.-chlipie
-Co takiego?-pytasz spoglądając na nią
-Obiecaj mi ,że będziesz walczyć. Nie dla siebie skoro nie wierzysz, walcz dla Piotrka, dla mnie. Dla wszystkich tych ,którzy cię kochają Gabi. My wierzymy i będziemy wierzyć do końca.
-Nie powiedziałam ,że przestaję walczyć.-przeczysz jej- Nie wierzę w cuda, ale chcę ją zobaczyć. Z całych sił chcę wziąć ją na ręce i przytulić do siebie.-mówisz z nikłym uśmiechem na twarzy gładząc swój pokaźny już brzuszek.- Więc chyba mogę ci to obiecać.
Zawsze to ty byłaś tą silniejszą. Zawsze to ty byłaś tą rozważniejszą. Ilekroć to ty ratowałaś ją z opałów? Ile razy kryłaś ją przed rodzicami? Niezliczoną ilość razy pomagałaś się. Niezliczoną ilość razy pomagałaś w podjęciu pewnych decyzji. A teraz role się odwróciły. Teraz to ty przestałaś wierzyć. Teraz to ona była silniejsza. To ona była tą opoką w trudnej chwili. Ona pilnowała byś choć jeszcze spróbowała uwierzyć w powodzenie tego wszystkiego. Próbowała wzniecić w tobie choć najmniejszy promyczek nadziei. Promyczek ,który u ciebie już dawno zgasł. I najgorsze jest to ,że chyba na dobre.
-Jak się czujesz kochanie?-słyszysz troskliwy głos swojego męża przez telefon
-Bywało lepiej.-odpowiadasz mu- Jak zgrupowanie?
-Nie narzekam, trochę mi brakowało tej zgrai testosteronu.-śmieje się- Ale lepiej mi się przyznaj co się dzieje.
-Skąd pomysł ,że coś się dzieje?
-Skarbie, nie znamy się od wczoraj.-zauważa-Mów jak na spowiedzi.
-No dobrze.-wzdychasz biorąc głęboki wdech- Byłam wczoraj na kontroli.
-Zaczynam się bać.-mówi wyraźnie zaniepokojony twoim tonem głosu
-I chyba jest czego.-wzdychasz żałośnie- Choroba postępuje i to dość znacznie.-mówisz drżącym głosem- Jest tak źle ,że z dwóch miesięcy zrobił się miesiąc, nawet niecały. Jeśli za dwa tygodnie będzie gorzej...-urywasz nie potrafiąc zatrzymać łez- Boję się. Tak bardzo się boję Piotrek.
-Nie powinienem był w ogóle wyjeżdżać. Nie powinienem był cię zostawiać.-zadręcza cię- Dlaczego cię posłuchałem?
-Czy twoja obecność by tu cokolwiek zmieniła? Siedział byś ze mną mając wyrzuty sumienia oglądając chłopaków w telewizji.-mówisz starając się jakkolwiek go przekonać do swoich racji
-Jaki ze mnie mąż skoro nie ma mnie z tobą kiedy mnie potrzebujesz najbardziej?
-Jesteś najlepszym mężem na świecie Piotrek.-mówisz z uśmiechem na twarzy- Dlatego zrobisz to o co cię proszę. Zostaniesz na zgrupowaniu ,a na turnieju zagrasz najlepiej jak potrafisz. Dla nas obu. Możesz to zrobić?
-Prosisz mnie o zbyt wiele.
-Proszę cię, zrób to.-mówisz błagalnym tonem głosu- Nie wybaczę sobie jeśli przeze mnie nie zagrasz.
-A ja nie wybaczę sobie jeśli mnie nie będzie, a coś złego się stanie.-odpowiada ci równie mocnym argumentem- Porozmawiam z trenerem i zobaczę co wyjdzie.
-Zostań.-mówisz stanowczo- Nie będzie cię góra dziesięć dni.
-O dziesięć za dużo.-wzdycha- Nie wytrzymam.-dodaje po chwili
-Nie raz nie widzieliśmy się dłużej, zobaczysz ,że zleci.
-Ale pierwszy raz w takim przypadku.-dodaje.
Z jednej strony bardzo chcesz by teraz był obok ciebie. Chcesz mieć go przy sobie. Móc w każdej chwili wtulić się w jego bezpieczne ramiona i schować się w nich przed całym światem. Czuć w nim wsparcie. Czuć po prostu ,że jest i zawsze będzie przy tobie, nawet w takich chwilach jak ta. Z drugiej jednak do tej sprawy włączał się rozum. Widziałaś w jego oczach tą radość i podekscytowanie gdy wyjeżdżał na zgrupowanie do Spały. Widziałaś te iskierki szczęścia w oczach. I chcąc nie chcąc, pomimo rozstania i ty nie potrafiłaś się nie uśmiechnąć. Choć powtarzał ci miliony razy ,że to właśnie ty jesteś dla niego najważniejsza to doskonale wiedziałaś ,że siatkówka była i zawsze będzie jego nieodłączną częścią życia. Jego wielką pasją i miłością jednocześnie. Momentami wydawało ci się ,że nigdy nie wygrasz z piłką i kawałkiem siatki, ale w takich momentach on udowadniał ci jak bardzo się mylisz. Może i serce krwawiło z tęsknoty, to wiedziałaś ,że nie potrafiłaś znieść uczucia ,że nie pozwoliłaś mu się spełniać i zatrzymałaś go jak największa egoistka na świecie w domu. Doskonale zdawałaś sobie sprawę ,że choć bardzo pragnął zostać i zagrać w turnieju to cierpiał bo nie mógł być z tobą. Czułaś po prostu ,że on musi zostać i grać. Dlaczego? Bo nie wiedziałaś czy będzie miał ku temu okazję, bo jeśli by cię zabrakło.. Nie chciałaś dopuszczać do siebie tej myśli, ale w twoim wypadku szczęśliwe scenariusze wydawały się już być tylko i wyłącznie sferą marzeń. Z pewnością twój kochany mąż zdrowo opieprzyłby cię za takie negatywne myślenie ,ale nie chciałaś się łudzić. Żyłaś po prostu z dnia na dzień z obawą czy zobaczysz kolejny wschód słońca. Czy dotrwasz do dnia w którym weźmiesz swoje małe szczęście na ręce. Bo już nie liczysz na to ,że zobaczysz jak będzie dorastać. Choć to cholernie boli, nie umiesz myśleć inaczej. Coś popycha cię ku takiemu myśleniu, jakaś niewidzialna siła i co gorsza, pcha ku tej stronie co raz to mocniej.
-Zostanę, ale dalej czuję ,że nie powinienem.-słyszysz jego głos w słuchawce telefonu
-Andrea cię przekonał?-pytasz
-Nie do końca.-przeczy- Powiedział ,że nie ma tak naprawdę pojęcia w jakiej sytuacji się znajduje i ,że jest pełen podziwu ,że zostaję i gdy tylko zechcę mogę jechać. Sam się sobie dziwię ,że zostaje.
-Obiecałeś coś mi, przepraszam nam.-mówisz
-I postaram się to spełnić.
-W to nie wątpię.-odpowiadasz mu- Nie rób tego tylko ze względu na to ,że cię o to poprosiłam.
-Może na początku troszeczkę mi się tak wydawało ,że tak właśnie jest, ale nie tylko dlatego. Szybko nie będzie okazji wygrać u siebie.-śmieje się
-Pokażcie im ,że liga światowa to tylko wypadek przy pracy.
-Kochanie, po to tu jesteśmy.-odpowiada ci wesoło- Muszę lecieć, mamy odprawę przed jutrzejszym meczem. Masz do mnie dzwonić jakby coś się działo, jasne?
-Tak jest!-rzucasz ze śmiechem
-Kocham cię Gabi.
-Ja ciebie też wielkoludzie, pokaż im tam jutro.-kończysz rozmowę z uśmiechem na twarzy co trzeba przyznać ostatnimi dniami nie było u ciebie codziennością. Musisz przyznać ,że rozmowa z Piotrkiem zdecydowanie poprawiła ci humor. Sprawiła ,że choć na chwile twoje myśli oderwały się od potwora pożerającego cię kawałek po kawałku od środka. Chciałabyś by to działało przez dłuższą chwilę. Być choć przez dzień się nie bała. Ale chyba strach stał się już nieodłączną częścią twojego żywota. Był złym doradcą i fałszywym przyjacielem.
-Ale się męczą.-komentuje trzeci set meczu otwierającego zmagania Polaków w europejskim czempionacie Monika
-Fakt, nie wygląda to za dobrze.
-Męczą się z najgorszą drużyną w grupie, nie chce być złym prorokiem ,ale jak tak dalej będą grać to się obawiam czy aby na pewno tak długo Piotrka nie będzie.-krzywi się widząc bezradnych polskich siatkarzy
-Jakoś wcale mnie to nie cieszy w tym wypadku.-kręcisz głową widząc jak sędzia oznajmia koniec seta numer trzy, przegranego przez naszych siatkarzy. Po niezbyt przyjemnej dla oka grze pokonują w czterech setach tureckich kolegów. Dnia kolejnego po bardzo przeciętnej grze w tym samym stosunku przegrywają z Francuzami ,którzy ich zupełnie zdominowali tegoż dnia na boisku. Specjalnie nie musiałaś motywować swojego męża przed kolejnym meczem bo doskonale on jak i jego koledzy z drużyny wiedzieli co robić. Dnia następnego w bardzo ważnym meczu decydującym o układzie w tabeli pokonali trzy do jednego Słowaków i w barażach dających przepustkę do kolejnego etapu zmierzyć się mieli z Bułgarami. Musisz przyznać ,że już dawno chyba tak bardzo nie udzieliła ci się atmosfera meczu i jak nigdy ściskałaś za chłopaków kciuki. Pierwsze dwa sety wygrali w iście koncertowym stylu. Brakowało im jednego, tylko i aż jednego seta do wygrania. Wtedy właśnie coś się zacięło. Przegrali dwa kolejne sety, chociaż okazji do zakończenia meczu mieli nie od parady. Piątego seta momentami nie mogłaś oglądać. Byłaś tak zdenerwowana, pomimo ,że nie można ci było tego robić ,że odwracałaś wzrok. Po świetnym początku tie-breaka Bułgarzy dali o sobie przypomnieć. Końcówka seta to kompletna nerwówka. Miałaś uczucie ,że zaraz zemdlejesz z tych nerwów. Niestety.. Nie udało się. Przegrali. Najnormalniej w świecie dałaś upust swoim emocjom i rozpłakałaś się. Nie potrafiłaś patrzeć na tak smutnych chłopaków. Na tak smutnego Piotrka. Ten widok łamał ci serce. Ale nie tylko tobie. Kibice na hali płakali. Płakali oni. Nikt w to nie wierzył. Ale taki był sport. Zaważyły niuanse. Zabrakło odrobiny szczęścia. Zabrakło czegoś co dotychczas pokazywali w niemal każdym meczu.
-Jak tam?-pyta wyraźnie przygnębiony nazajutrz gdy pojawia się w domu
-Chyba to ja powinnam spytać o to ciebie.
-Jakby to powiedzieć, szału nie ma, dupy nie urywa.-wzdycha
-Wcale nie cieszy mnie nawet fakt ,że tak szybko wróciłeś.-spoglądasz na niego
-Nie powiem żebym skakał z tego faktu z radości, ale i tak nie mogłem wytrzymać z myślą ,że zostawiłem cię samą w takim momencie.-obejmuje cię- Już cię prędko nie zostawię.
-Obiecujesz?
-Obiecuję.-uśmiecha się- A ty?
-Piotrek..
-Nie piotrkuj mi tu.-karci cię wzrokiem
-Nie mogę ci obiecać czegoś, czego nie jestem w stanie spełnić.-wzdychasz
-To ,że choroba postąpiła nie znaczy ,że umrzesz.
-Nie rozumiesz ,że moje szanse z każdym kolejnym dniem są co raz bardziej nikłe? Piotrek, mnie może tu zaraz nie być.-łzy spływają ci po policzkach
-Nawet nie wiesz jak bardzo się o was obie boję. Nie ma dnia bym nie drżał ze strachu ,że pewnego dnia się obudzę i może cię nie być.-przytula cię do siebie- Oddałbym wszystko żeby to paskudztwo nigdy cię nie dopadło. Wygrasz z tym. My wygramy. Proszę cię, nie możesz tak myśleć. Obiecałaś mi ,że mnie nie zostawisz, słyszysz?-unosi twój podbródek ku górze- Ja cię nie zostawię, nigdy.
-Chciałabym móc ci to obiecać Piotrek.-pociągasz nosem-Nawet nie wiesz jak bardzo.
-Po prostu zrób to i walcz.
*
Co może czuć człowiek ,który biegnie w maratonie i jest już na ostatniej prostej biegu? Zdecydowanie wycieńczenie po morderczym biegu, ale też satysfakcję z tego ,że obrany cel za chwilę stanie się rzeczywistością. Radość po przekroczeniu linii mety. Szczęście bo dotarł do mety.
Jak to się ma do mnie?
Odkąd dowiedziałam się o chorobie czuję się jak na rollercoasterze. Jak maratończyk. Dzień w którym dowiedziałam się o tym potworze był początkiem tej trasy. Najtrudniejszej z możliwych dróg w moim życiu. Drogi podczas której było wiele przeszkód. Wiele upadków ,które na ostatnich metrach zdarzają mi się co raz częściej. I niczym maratończyk przy końcu trzydziestego ósmego kilometra czuje się wykończona. Im bliżej mety, tym bardziej opadam z sił. I choć najbliżsi starali się utrzymać mi kroku i biec wraz ze mną nie mogą. Ostatnie metry muszę przemierzyć sama. Stawić czoła wszelkim przeszkodom ,które podcinają skrzydła i powodują ,że po każdym kolejnym upadku przestaję wierzyć w co raz lepszy wynik. Ale muszę. Muszę dotrzeć na metę. Za wszelka cenę. Nawet gdyby meta ta, miała się okazać moim ostatnimi finiszem. Muszę..
~*~
Bez zbędnego rozwodzenia się. Wiem ,że pewnie co rozdział się powtarzam i piszę enty rozdział o tym samym, co zrobić. Po prostu to opowiadanie ma taką ,a nie inną koncepcję i tyle.
Co do jego długości mam dwie koncepcje, ale chyba jednak skłonię się ku krótszej, nie będę tego rozciągać niepotrzebnie ,a i mam wrażenie ,że z każdym kolejnym jest Was tu mniej...
Nie ważne. Dociągnę ją do końca, tak jak to zaplanowałam. Może nie jest idealna, ale wiecie co? Pomimo nastroju tej historii naprawdę ją lubię i szczerze mówiąc nie wiem jak będzie wyglądał ostatni rozdział, bo pisząc te naprawdę łzy cisną się na oczy. Nie opłaca się być tak wrażliwym, nie polecam :P
Nie zanudzam i kończę ten bezsensowny wywód.
Trzymajcie się ciepło i udanego weekendu majowego!
Ściskam,
wingspiker.
Tobie łzy cisną się do oczu, kiedy piszesz, mi kiedy to czytam. Jak Jej musi być ciężko, nie poddaje się,a walka jest ważna, ma dla kogo żyć. Chciałabym, żeby Jej się udało. Przypomniałam sobie ten mecz z Bułgarami... Pozdrawiam i również życzę udanej majówki :) Mistrz Kamil z tt :)
OdpowiedzUsuńTo bardzo smutna i emocjonalna historia. Podziwiam cię, że podjęłaś sie napisania takiej. ja bym chyba się rozkleiła na początku i się zacięła ;/ Trzymam kciuki za Gabi. Musi się jej udac pokonać to paskudztwo!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Czytając to opowiadanie obowiązkowo mam gdzieś w pobliżu chusteczki! Opowiadanie jest cudowne, ale ja chyba jestem zbyt płaczliwa.. Wspomniany mecz z Bułgarią wywołał u mnie dodatkowe smutne wspomnienia. Mam nadzieję, że jednak Gabi pokona tą wstrętną chorobę i wszystko będzie dobrze. Czekam na kolejny rozdział! Buziaki!
OdpowiedzUsuńJest mi cholernie przykro. Mam zawsze łzy w oczach, gdy czytam rozdziały na tym blogu. Wierzę w szczęśliwe zakończenie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
<3
OdpowiedzUsuńZa każdym prawie razem, gdy tu jestem, chce mi się jedynie płakać, bo patrzeć na cierpienie Gabi nie mogę już patrzeć spokojnie. Tak strasznie się o nią boję... Wierzę, że wszystko się ułoży, że wszystko będzie dobrze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Dzuzeppe :-*
Caro, przepraszam, że ostatnio nie zostawiłam żadnego słowa, ale przeczytałam w niedzielę na komórce z której nie mogę komentować, a później przeżywałam odejście Zatiego i tak zapomniałam. Przepraszam :*
OdpowiedzUsuńMogę czytać jeszcze z dziesięć rozdziałów o takiej tematyce. O wewnętrznych odczuciach Gabrieli, i jest mi jej tak bardzo żal. Próbuję się wczuć w jej postać, ale nie potrafię, bo nie jestem matką i w pełni nie mogę poczuć jakie skrajności rządzą kobietą, a Ty fantastycznie to robisz i chwała Ci za to!
Proszę, potrzymaj nas w niepewności jak musisz, ale pozwól wygrać Gabi tę walkę o życie. Jej i Leny. I Piotrka, bo jego życie bez niej straci sens... :(
Ściskam :*
nie rozumiem dlaczego Gabi z góry zakłada, że przegra walkę.. przecież nie można się poddawać w takim momencie! mam nadzieje, że urodzi Lenkę i po leczeniu, wyjdzie z tego cało.. nie mogłabym spać po nocach, gdyby z tego nie wyszła..
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ;*
Co to za piosenka w playliście? :)
OdpowiedzUsuńMogłabym czytac w nieskończonośc o tym, a kioski sprzedałyby niezliczoną ilość chusteczek... Tak bardzo sie boje o Gabi, ma cudownego męża, ale nawet On nie może ulżyć Jej w tej walce... w cierpieniu. Mam nadzieję, że po tym co przeszła czeka ja solidna nagroda od życia.... życie. VILLIA
OdpowiedzUsuńGabi psychicznie przegrała walkę sama z sobą, a nie powinna. Pozytywne myślenie jest najważniejsze i tego powinna się trzymać. Trzeba wierzyć do końca, bo wiara czyni cuda. Cały czas mam nadzieje, że wszystko skończy się dobrze.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że dopiero teraz, ale w majówkę miałam odpoczynek od blogów, a teraz mam zaległości :/
Pozdrawiam ;)
Gabi musi walczyć, nie może się poddać! teraz będzie miała przy sobie Piotrka i on jej pomoże. będzie przy niej cały czas, będzie wspierał, nie pozwoli się poddać. muszą wytrwać do końca. razem.
OdpowiedzUsuń